poniedziałek, 29 lipca 2013

2. Każdy facet jest taki sam...

Czas płynie nie ubłagalnie. Nim ktokolwiek się spostrzegł, minął cały dzień, tydzień, rok... Całe życie... Nad tym nie można zapanować. Nikt jeszcze nie znalazł sposobu, na zatrzymanie czasu, bądź jego cofnięcie. Nikt, choć każdy tak bardzo by chciał...

***

Sama nie wie, jak dała się namówić, ale od dziś przez kolejne cztery dni sama będzie zajmowała się córkami Malików. Pierwszy raz zostaje z nimi sama na tak długo. Bardzo się boi, ale ma pozytywne nastawianie, w końcu to tylko dwójka małych dzieci, co one mogą takiego złego zrobić?
Laura i Filip o siódmej rano pożegnali się z córkami i wyjechali na urlop z okazji swojej pierwszej rocznicy. I że oni wytrzymują swoje humorki już od trzech lat... Ba! Od trzech to ich łączy coś więcej niż przyjaźń, a znają się już... och, kto by to zliczył...
Dzień zaczął się jak każdy inny. Ale nie był jak każdy inny...
Dzieci właśnie miały swoją przedpołudniową drzemkę, gdy do Diany zadzwonił telefon.
-/Halo?-/
-/Diana? Tutaj Asia. Spotkamy się w tym barze? Pamiętasz, Paweł.../-
Mówiła rozmarzona.
Przez ostatni tydzień tylko i wyłącznie mówiła o barmanie. Jak to on nie jest przystojny, jaki dowcipny i miły... Wszędzie tylko on.
-/Ale.../-
Zaczęła Diana.
-/Żadnego ale, przychodź szybko, ja zaraz tam będę.-/
Tak, łatwo jej mówić, ona nie ma na głowie dwójki dzieci. Chcąc nie chcąc, poszła na górę sprawdzić, czy dziewczynki już wstały.
Gdy weszła do pokoju, blondynki już nie spały. Mało tego! Były razem w jednym łóżeczku! A przecież kładła je osobno... Jak one to zrobiły?
Mniejsza, po kolei przygotowała swoje chrześnice do wyjścia i udała się w kierunku baru.
Już z daleka ujrzała Asię. Siedziała jak zwykle pięknie ubrana, uczesana i umalowana. Wyglądała imponująco.
-Cześć.
Powiedziała Diana siadając obok niej.
-A to co? Na coś dzieci wzięła?
Spytała się.
-Wiesz, próbowałam Ci powiedzieć, ale nie dałaś mi dojść do słowa...
Mówiła.
-Dobra, idź do Pawła! Powiedz mu, żeby tutaj przyszedł.
-Ja?!
Spytała zdziwiona.
-To ma być Twój facet, ty idź.
-Nie... Pomyśli, że się narzucam, nie chcę, żeby mnie źle odebrał. Ty idź.
-Aśka! Ty właśnie się narzucasz! Idź sama...
-Wstydzę się...
Powiedziała spuszczając wzrok.
-Niech Ci będzie! Pilnuj je.
Powiedziała i po wskazaniu na wózek weszła do środka pomieszczenia.
Jak zwykle panował tutaj spory ruch, chodź nie była takiego tłoku jak wieczorem. Fakt, jest sobotnie popołudnie, ludzie zaczną zbierać się w tym miejscu późnym wieczorem.
Po podejściu do baru nie ujrzała twarzy Pawła. Rozglądała się dłuższą chwilę, bez skutku.
-Podać coś?
Spytała barmanka stojąca przy ladzie.
-Dwa drinki z colą.,
Odpowiedziała.
Po chwili kobieta podała jej zamówienie.
-Przepraszam, mam jeszcze jedno pytanie. Nie wie Pani może, kiedy będzie tutaj Paweł? Ten inny barman...
Dodała.
Kobieta przez dłuższą chwilę patrzyła się na nią jak na idiotkę. Jej ciemne włosy zakrywały jej pół twarzy, ale i tak było widać jej zdziwienie.
-Paweł? Za godzinę zaczyna. Niedługo już powinien być.
Odpowiedziała.
-Okey, dziękuję.
Dodała i wróciła do przyjaciółki.
Po opowiedzeniu wszystkiego zajęły się wypatrywaniem nadchodzącego barmana.

***

Dochodziła dwudziesta. Pawła jak nie było, tak nie było, a Ola z Amelką coraz bardziej stawały się nieznośnie.
-Diana... Uspokój je jakoś...
Powiedziała Aśka, gdy bliźniaczki znów zaczęły "śpiewać".
-Co ja Ci na to poradzę?
Odpowiedziała poirytowana.
-Idę je uśpić, wrócę za chwilę.
Powiedziała i odeszła od stolika.
Wrocław to piękne miasto. Szczególnie wieczorami. Spacerowanie ulicami w Rynku i oglądanie starych, ale jakże pięknych budynków jest wspaniałe.
Kroczyła jedną z głównych ulic, zaraz obok fontanny, gdy zdała sobie sprawę, że dzieci już śpią. Było z nimi o tyle dobrze, że wystarczyły trzy minuty usypiania, a one już spały. Mogła wrócić do Asi.
-Diana!
Krzyknęła.
-Cicho idiotko!
Wyszeptała.
-Dopiero zasnęły!
Dodała.
-Sorry, ale Paweł przyszedł! Idź po coś do picia!
Dodała nadal krzycząc.
-Zamknij się i pilnuj ich.
Dodała i po odstawieniu wózka weszła znów do baru.
Paweł stał odwrócony do niej plecami, chyba robił jakieś zamówienie. Skąd poznała że to on? To proste. Jego szerokie ramiona i bujne włosy od razu zdradziły, że to on.
-Co proponujesz dwóm samotnym dziewczynom, które mają ochotę za odrobinę zabawy?
Spytała spokojnym głosem opierając się o blat baru.
Po wypowiedzeniu tych słów, Paweł automatycznie się odwrócił i spojrzała z uśmiechem na klientkę.
-Zależy, jak bardzo są samotne i jak bardzo potrzebują zabawy...
Odpowiedział odkładając szklankę.
-Załóżmy, że bardzo.
Odpowiedziała.
Stała pochylona nad barem. Jej ręce delikatnie leżały na blacie, a jej ciemne i kręcone włosy spoczywały na jej piersiach. Wyglądała bardzo atrakcyjnie.
-To w takim razie, proponuję siebie! Plus bitą śmietanę i truskawki.
Dodał patrząc się w jej oczy.
-Poproszę.
Odpowiedziała.
-Kończę o trzeciej.
-Wiesz gdzie mieszkam.
Dodała i puściła do niego oczko.
Sam nie wiedział, czy ma brać to na poważnie, czy nie... Wydawała się być taka wiarygodna.
-Nalej dwa drinki. Z sokiem ananasowym.
Powiedziała stojąc znów jak ona. Bez żadnych wyzywających póz.
-Robi się.
Odpowiedział uśmiechnięty i zabrał się za robienie drinków. Po chwili przysunął je obok brunetki.
Po zapłaceniu i wzięciu ich w dłoń dodała.
-Jak coś, stolik przed budynkiem.
Powiedziała i wróciła do przyjaciółki.
Barman był w niemałym zaskoczeniu. Ale jakże pozytywnym!

***

Asia od razu musiała wiedzieć wszystko o czym rozmawiali. Zawsze chce wiedzieć i mieć wszystko, a jak trzeba coś samemu załatwić, to jest do tego ostatnia. Taka już jest i się nie zmieni.
Panny Malik słodko spały, Diana z Asią rozmawiały i popijały kolejne drinki, po które cały czas chodziła Diana, księżyc coraz wyżej, gwiazd coraz więcej.
Dochodziła dwudziesta trzecia.
-Asia, ja już będę szła. Wiesz, dziewczynki... Sama sobie już poradzisz.
Powiedziała i wstała od stołu.
-Samą mnie zostawisz? Diana...
-Cicho siedź. Muszę iść. Do zobaczenia.
Powiedziała i po pocałowaniu przyjaciółki w policzek ruszyła w kierunku domu.
Asia została sama. Bardzo chciała, by coś między nią, a barmanem do czegoś doszło, ale bała się. W sumie, to jest czego?
Siedziała jeszcze przez chwilę nie wiedząc, czy podejść do niego, czy nie... Zaryzykowała. Przecież nic nie starci, może tylko zyskać.
Podeszła do baru. Gdy tylko go ujrzała, poczuła, że zrobiło jej się sucho w ustach. Nie mogła nic z siebie wydusić. Eh... Jak on na nią działa...
-Co podać?!
Wydawał się powtarzać po raz setny.
-Wódkę. Znaczy colę. Znaczy colę z wódką.
Dodała zakłopotana.
-Robi się.
Odpowiedział i nalał do szklanki kieliszek wódki i zalał colą.
-Proszę.
Wzięła szklankę do ręki i wypiła wszystko za jednym tchem.
-To samo raz jeszcze, tylko bez coli.
Powiedziała i odstawiła szklankę.
Nalał jej.
Znów wypiła za jednym tchem.
W ten sposób chciała dodać sobie odwagi, cóż udało się.
-Pamiętasz mnie?
Spytała po chyba trzecim głębszym z kolei.
-Asia, tak.
Dodał i robił zamówienie dla innej osoby.
-Dokładnie.
Odpowiedziała i usiadła przy barze.
-Podobam Ci się?
Wyleciała ni z tego ni z owego.
Widać było, że chłopak się zdziwił.
-Jesteś bardzo ładna, ale wybacz mam już kogoś.
Powiedział.
-Jasne, bo wszystkie są lepsze ode mnie. Już się przyzwyczaiłam. Jak coś Ci się nie uda, wiesz gdzie mieszkam. Pamiętasz? Już raz mnie odprowadzałeś, dziś możesz zrobić to samo.
Powiedziała i wypiła kolejnego kieliszka, po czym pocałowała barmana czule w usta.
Cóż, szybka była.

***

Była bardzo zmęczona.
Nie dość, że cały dzień biegała za dwójką dzieci, to jeszcze te kilka drinków całkiem zmiotło ją z powierzchni ziemi. Jak dobrze, że to łóżko jest tak blisko.
Po przespaniu kilku godzin usłyszała dzwonek u drzwi. Zegarek wskazywał trzecią dwadzieścia. Kto to o tej porze? Asia?
Przetarła nieco oczy i zeszła na parter. Delikatnie otworzyła drzwi, ale to, co zobaczyła przeszło jej najśmielsze oczekiwania.
Za drzwiami, całkiem nagi z bitą śmietaną na niektórych częściach ciała i z truskawkami w rękach stał Paweł.
Stała jak wryta z otwartą buzią. Nie wiedziała, czy to dzieje się na serio, czy nadal śpi.
-Wpuścisz mnie?
Spytał.
-Wiesz, trochę zimno tutaj.
Dodał i już miał wchodzić do domu, gdy zobaczył tylko brązowe drzwi przed swoim nosem. Diana zamknęła je najszybciej jak umiała.
Musiała chwilę to przemyśleć. Musiała się zastanowić.
Po kilku minutach postanowiła, że znów je otworzy. Przez ten czas, gdy stała za zamkniętymi drzwiami, nie słyszała żadnych oznak życia. Może sobie poszedł?
Ta... Za pięknie by było. Stała nadal i jadł truskawki.
-O, jesteś. To jak?
Spytał.
-Paweł, ty mnie źle zrozumiałeś... Ty podobasz się mojej przyjaciółce, nie mi... Do niej idź, ucieszy się bardziej.
Powiedziała, cały czas trzymając drzwi blisko siebie w razie ponownego zamknięcia ich.
-Ale to ty mi się podobasz nie ona. Po za tym, w barze... Mówiłaś co innego.
Powiedział.
-Paweł, to były żarty. Idź do Asi, ucieszy się.
Dodała i posłała uśmiech w stronę zawiedzionego chłopaka.
Po chwili smutny odszedł z pod domu Diany.
Mogła wrócić do snu, choć w głowie cały czas miała obraz nagich pośladków Pawła oddalających się od niej. Ale ona jest głupia...

***

Facet to facet, jak już coś postanowi, musi do tego dojść. Jeśli nie udało mu się z jedną dziewczyną, musi pocieszyć się następną. Ta będzie łatwiejsza.
Otworzyła mu drzwi w samej bieliźnie. Nie ma co się dziwić. Nie dość, że noce są ciepłe, to jeszcze nie była w stanie założyć piżamy.
-Masz może na mnie ochotę?
Spytał się Paweł stojąc tylko z bitą śmietaną na ciele w drzwiach mieszkania Aśki.
Nie trzeba było długo czekać na odpowiedź dziewczyny. Szybko rzuciła mu się na szyję i zaczęła całować. Tego właśnie chciała.

***

Miało być tak pięknie. Chciała obudzić się w jego silnych ramionach, chciała czuć się kochana. Znów się przeliczyła. Obudziła się sama, bez nikogo. Nie chciała się poddawać, zaczęła szukać go po całym mieszkaniu. Warto być optymistą.
Nie było go. Nie było jego ciuchów. Żadnej głupiej karteczki!
Została znów sama. Tak często to się zdarzało. Załamana usiadła w rogu pokoju i zaczęła płakać. Nic innego zrobić nie mogła...

***

Dlaczego małe dzieci muszą wstawać tak wcześnie? Szósta rano, a one już gotowe do zabaw. Dlaczego nie dają się porządnie wyspać?
Diana już od szóstej była na nogach. Po nakarmieniu dzieci i siebie samej położyła się na kanapie przed tym włączając telewizor z jakąś durną bajką, której one i tak nie będą oglądały i daniu im kilku zabawek. Chciała przez chwilę mieć spokój.
Niestety nie udało się. Już po kilku minutach, Ola zaczęła płakać, a Amelka przepełzła gdzieś do drugiej strony domu. Przecież człowiek nie jest w stanie się rozdwoić!
Po opanowaniu wszystkiego i uśpieniu dzieci, mogła w końcu pospać w spokoju. Ale nie trwał on długo.
-Diiiiin dooon!
Rozbrzmiało w całym domu. Na szczęście dzieci się nie obudziły.
Za drzwiami stała Asia.
-Mogę wejść?
Spytała.
-Pewnie, wchodź.
Usiadły razem w salonie. Po nalaniu soku do szklanki, Diana mogła w spokoju wysłuchać przyjaciółki.
-Był wczoraj u mnie.
Zaczęła.
-Zrobiliśmy to. Było cudownie. Rano się budziłam, a go nie było.
Mówiła, a do jej oczu zaczęły napływać łzy.
-Ja naprawdę chciałam, żeby coś z tego wyszło. A on okazał się takim samym dupkiem jak każdy inny!
Mówiła prawie krzycząc.
-Jestem beznadziejna...
Wyszeptała.
-Przestań! On jest beznadziejny! Nie był Ciebie wart.
Dodała i pocałowała przyjaciółkę w czoło i mocno przytuliła.
-Ja przy Tobie będę. Pamiętaj.
Powiedziała.
Jak dobrze jest mieć tak wspaniałego przyjaciela. Przyjaciela, który zawsze wysłucha, zawsze pomoże, doradzi. Który po prostu będzie kochał.

*__________*

I jest rozdział numer dwa :P
Czekam na wasze opinie.
Aaa i jeszcze jedno, spóźnione, ale zawsze.
Wszystkiego Najlepszego Pedrito!


poniedziałek, 22 lipca 2013

1.Stań się moją codziennością

Mijają dni, miesiące, lata, a tego cholernego uczucia wciąż nie jesteśmy w stanie wymazać z pamięci. Mimo wielkich chęci, starań, łez, po prostu się nie da... Bo czasem ktoś za bardzo zapisał się w naszej pamięci, by kiedykolwiek mógł tak o! po prostu ulotnić się. Czasem za bardzo kogoś kochaliśmy, by móc przestać bez niego żyć. I w sytuacji, gdy nie możemy czuć bliskości tej drugiej osoby, słyszeć jej słów, czuć jej zapachu, zostają nam tylko wspomnienia. Ta osoba jest tam. Na zawsze. A zawsze to nie jest takie zwykłe słowo,  zawsze to obietnica. I choć wydaje nam się, że nie potrzebujemy już jej bliskości, że uwolniliśmy się od niej, że jesteśmy silni, ta osoba nadal jest przy nas. W naszych wspomnieniach. Nie da się tego wymazać. Ona już zawsze będzie przy nas obecna. Na zawsze usadowiła się wygodnie na dnie naszego złamanego serca...

***

Wiele się zmieniło. Dwa lata robią swoje.  Ale trzeba przyznać, wszystko ułożyło się bardzo dobrze. Dla wszystkich.
Odkąd Diana wróciła ze złamanym sercem do Polski mieszka wraz ze swoimi przyjaciółmi- Laurą i Filipem.
Kto by pomyślał, że oni tak długo ze sobą będą? Kto by pomyślał, że stworzą tak szczęśliwą rodzinę?
W życiu tych dwojga pojawiło się podwójne szczęście. Razem wychowują sześciomiesięczne bliźniaczki Olę i Amelkę.
Wiadomość o podwójnej ciąży Laury zdziwiła wszystkich i wywróciła ich życie do góry nogami. Nie poddali się, a wręcz przeciwnie, idealnie sobie dają radę. Są przykładnymi rodzicami i idealnym małżeństwem. Tak, Filip stanął na wysokości zadania i poprosił Laurę o rękę. Wiedział, że to z nią chce spędzić resztę życia, że ona jest tą jedyną. Wspaniale się dobrali.

***

Był sobotni poranek. Słońce wysoko już zajęło miejsce gdzieś na niebiańsko niebieskim niebie, ptaki ćwierkały i umilały dzień wszystkich dookoła, a przyjemny wiaterek rozwiewał włosy.
W każdą sobotę, Laura zostawała z dziećmi sama. Diana w tym czasie była w pracy, a Filip odsypiał po nocce. Pracował jako DJ-ej, a że w piątki zawsze miał najwięcej pracy, sobotnie poranki, ba! całe południe spędzał w łóżku.
Kompletny bałagan i chaos panował w domu! Wszędzie porozrzucane zabawki, resztki jedzenia i biegająca Laura od jednego dziecka do drugiego. Czy ktoś jest w stanie to ogarnąć?
-Oluś... Proszę Cię, zjedz to...
Mówiła przystawiając łyżeczkę do buzi córki.
-Za mamusię, za tatusia...
Mówiła.
Nic takie gadanie nie pomagało. Blondyneczka tylko wpatrywała się swoimi błękitnymi oczkami w twarz mamy i śmiała się radośnie. Na zjedzenie czegokolwiek się nie zanosiło.
-Dobra! Bądź głodna jak chcesz.
Powiedziała i po wyciągnięciu córki z fotelika położyła ją na podłogę obok sterty zabawek.
-No, Amelciu! Chodź do mamusi...
Powiedziała i wzięła się za karmienie drugiej córki.
Tym razem poszło jej dużo szybciej i lepiej. Amelia bardzo lubiła jeść i nie sprawiała z tym problemu. Była dużo spokojniejsza niż jej młodsza o pięć minut siostra i opieka nad nią była czystą przyjemnością.
-Tak! Brawo kochanie! A teraz idziemy umyć buźkę.
Powiedziała po nakarmieniu dziecka.
Po chwili wróciła do salonu.
-No, dzieci moje kochane, pobawcie się, a mamusia zajmie się sobą...
Powiedziała.
W końcu miała trochę czasu dla siebie. Po zrobieniu lepszego makijażu, założeniu ładniejszych ciuchów i zjedzeniu śniadania mogła w spokoju odpocząć.
Usiadła wygodnie na tarasie popijając latte. Tak. Tak jest idealnie.

***

Jej życie obrało właściwy tor. Jest szczęśliwa, przynajmniej tak sądzi. Spełnia się zawodowo w jednym z największych przedsiębiorstw architektonicznych we Wrocławiu. Ale na szczęście nie musi kreślić tych wszystkich projektów i przedstawiać ich w 3D. Wystarczy, że pomoże swoim szefom i kolegom z pracy porozumieć się z klientami. Diana jest tłumaczką. Dzięki jej znajomościom aż sześciu języków, jest po prostu perełką w swoim zawodzie. Dodatkowo bardzo łatwo nawiązuje kontakty z nowymi ludźmi i wywołuje na nich bardzo pozytywne wrażenie.  Szef ją wprost uwielbia!
Każdy poniedziałek, wtorek, czwartek i sobotę spędza w swoim ciasnym pokoiku z biurkiem i stosem papierów. Ale to nie znaczy, że pozostałe trzy dni ma wolne, nie, nie, tak dobrze to nie jest. Spędza je zazwyczaj w domu, przygotowując się do rozmowy z klientem.
"Gabinet", w którym przesiaduje większość swojego zawodowego życia jest wielkości statystycznej łazienki w każdym polskim domu. Bardzo mały. Nie dość, że jej biurko, krzesło i kwiatek zajmują połowę gabinetu, to nie jest w nim sama. W drugim rogu pokoju, który jest jakiś metr od niej zajmuje Aśka. Także tłumaczka. Dobra znajoma Diany. Poznały się tutaj, od razu złapały wspólny język. Joasia specjalizuje się w znajomości innych języków od brunetki. Uzupełniają się, dlatego szef ceni je obie. Razem znają ponad dziesięć języków, jest w czym wybierać.
-Co robisz dziś wieczorem?
Spytała się Joasia, gdy Diana przeglądała papiery .
-Nie jestem pewna. Pewnie zaszyję się w domu z jakąś dobrą książką...Muszę odpocząć po tym tygodniu. W końcu nie często robi się trzy sprawy w przeciągu pięciu dni.
Odpowiedziała.
-Faktycznie, ten tydzień był wyjątkowo pracowity, ale to nie znaczy, że masz weekend przesiedzieć w łóżku! Wyciągam Cię na miasto! Musisz się rozluźnić!
Powiedziała niewysoka blondynka.
-Nie... Asiu... Naprawdę nie mam siły. Za tydzień, obiecuję.
-Nie ma, nie ma! O ósmej będę na Ciebie czekała pod domem. Dziś się nie wykręcisz.
Powiedziała.
-No dobrze, niech Ci będzie.
Zabawa była jej potrzebna. Ten tydzień bardzo ją zmęczył, zasłużyła na odpoczynek.
Punkt szesnasta wyszła z biura i zaczęła kierować się do samochodu.
-I znów się spotykamy...
Usłyszała głos za swoimi plecami, gdy otwierała drzwi.
Odwracając się ujrzała wysokiego blondyna o zielonych oczach.
-Przepraszam, śpieszę się..
Powiedziała i wsiadła do samochodu.
-Nie zajmę Ci długo. Mam coś dla Ciebie.
Powiedział i wyciągnął zza siebie bukiet kwiatów.
-Ale...? Za co to?
Spytała zdziwiona.
-Za bycie najwspanialszą kobietą na ziemi.
Powiedział po pocałowaniu dziewczyny w policzek i wręczeniu jej kwiatów.
-Dziękuję, naprawdę się śpieszę. Muszę jechać.
Powiedziała zdezorientowana i zamknęła drzwi.
-Umów się ze mną!
Krzyczał mężczyzna, gdy ta odjechała z parkingu. Nic mu nie odpowiedziała, tylko uśmiechnęła się do siebie w duszy.
Całą drogę do domu myślała o zdarzeniu na parkingu. Nie pierwszy raz Maciek wręcza jej kwiaty i prosi o randkę. Właściwie, to jest to dla niej już rutyną. Maciek od półtora roku ubiega się o względy u Diany. Jest w niej szalenie zakochany, nie wyobraża sobie życia bez niej. Obsypuje ją kwiatami, pomaga w każdej sytuacji, zawsze jest do jej dyspozycji. Lecz jego starania idą na marne. Diana nie odwzajemenia jego uczuć. Dobrze wie, że rani go, ale wie, że nie jest gotowa na związek. Nie chce się z nikim wiązać. Nadal pamięta...

***

Jedzenie jest bardzo przyjemne. Chyba każdy lubi jeść, ale nikt nie lubi po tym sprzątać. Bo komu z pełnym brzuchem by się chciało?
-Fifi kochanie... Posprzątałbyś?
Spytała Laura gładząc się po pełnym brzuchu.
-Zapomnij! Ja dziećmi się zajmuję!
Powiedział i od razu poszedł do córek na dywan "zajmować się" nimi.
-Z nim tak zawsze! Nigdy nic nie robi!
Powiedziała nieco zdenerwowana i niechętnie wstała z krzesła i zaczęła sprzątać po kolacji.
-Nie narzekaj, przynajmniej dzieciakami się zajmie...
Dodała Diana pomagając jej.
-Tak, to raczej one nim się zajmują...
Powiedziała i wskazała na najważniejszą trójkę w swoim życiu. Filip leżący na podłodze, na jego plecach siedząca Ola, która wyrywała mu włosy z głowy i Amelka, która siedziała przed  Filipem i gryzła go w nos. Idealny obrazek.
Po kilkunastu minutach wszystko było posprzątane, mogli w spokoju usiąść i porozmawiać.
-Macie jakieś plany na wakacje?
Spytała się Diana usypiając Olę w swoich ramionach.
-Nie, raczej nie. Może wypad nad jezioro w połowie lipca, ale to się jeszcze zobaczy.
Dodała Laura.
-Chyba, że ty stawiasz! To możemy nawet teraz pojechać.
Dodał roześmiany Filip kołysząc Amelię.
-Głupi jesteś Filip. Nie mam kasy na fundowanie wakacji pięciu osobom. Każdy płaci za siebie i będzie dobrze!
Powiedziała zadowolona.
Po chwili Laura zaniosła córki do łóżeczek, a sama poszła wziąć relaksującą kąpiel z bąbelkami.
-Mam małą prośbę...
Zaczął Filip.
-Mam się bać?
Zażartowała.
-Tak.
Powiedział śmiejąc się
-Chodzi o to, że chciałem Ci dzieci zostawić i zabrać Laurę na jakiś krótki wypad na morze, czy coś...
Powiedział.
Zaśmiała się i nie mogła przystać. Myślała, że się przesłyszała.
-Co?! Wy sobie dzieci narobiliście, a ja mam się nimi zajmować? I to jeszcze sama? Śmieszny jesteś.
Dodała.
-No proszę... To będzie nasza pierwsza rocznica... Chciałbym, żeby sobie odpoczęła... Zrób  to dla niej. Poza tym, to jesteś ich chrzestną...
Dodał w ramach szantażu.
-Filip... A chrzestny to co? Też jest. Jemu je zawieź.
Dodała.
-Arkowi? Wiesz, że sam ma trójkę dzieci... Nie da rady.
-Wiem...
Zawsze prędzej czy później mu ulegała. Wiedział o tym.
-Kiedy i na ile?
Dodała z ponurą miną.
-Koło dwudziestego na trzy dni! Kocham Cię mała!
Dodał i pocałował przyjaciółkę w policzek i poszedł do żony.
Nie potrafiła mu odmówić. Miała bardzo dobre serce i za łatwo ulegała namowom innym. Jak dobrze jest mieć taką przyjaciółkę.

***

Siedząc przed telewizorem i oglądając powtórkę jakiegoś meczu z chińskiej ligi przypomniało jej się, że była umówiona z Aśką. Nie zdążyła spojrzeć na zegarek, by dowiedzieć się, która jest godzina, a zadzwonił do niej telefon.
-/ Halo? Diana? I jak? Gotowa? Ja już jestem u Ciebie pod domem.
Wychodź szybko! -/
-/ Już? Jeju, zapomniałam, przepraszam. Wejdź do środka, drzwi powinny być otwarte, ja pójdę szybko się przyszykować. -/
-/Dobrze, idę-/

Wyłączyła telewizor i szybko poszła na górę do swojego pokoju.
Jak zwykle panował w nim okropny bałagan! Aż dziwne, że w takim syfie może mieszkać dziewczyna!
-Matko Boska! A co tutaj się stało?!
Spytała przerażona blondynka widząc artystyczny nieład w pokoju Diany.
-Przepraszam za bałagan.
Powiedziała ze śmiechem.
-Ubieraj się szybko. Zaraz wychodzimy.
Dodała.
-Ale w co?!
Asia ubrana była w obcisłą czarną sukienkę z gorsetem. Takie stroje były dla niej codziennością. Oczywiście poza pracą.
Diana nigdy nie założyłaby aż tak krótkiej i obcisłej sukienki.
Wyciągnęła z szafy turkusową spódnicę plus białą koszulkę na ramiączkach, czarne szpilki i skórzaną czarną kurtkę. Od zawsze miała dziwny, ale bardzo interesujący styl.
Po spięciu włosów w niedbały kok i zrobieniu lepszego makijażu była gotowa do wyjścia.
-A dokąd właściwie idziemy?
Spytała gdy kierowały się do centrum miasta.
-Na rynek. Muszę znaleźć jakiegoś przystojnego i wysokiego mężczyznę na samotne wieczory. Tobie też ktoś się przyda.
Powiedziała, gdy wsiadały do tramwaju.
-Ja nikogo nie potrzebuję. Jestem samowystarczalna.
Dodała po zajęciu miejsca.
Z domu Malików do rynku było kilkanaście minut. To dobrze, bo jazda późnymi wieczorami komunikacją miejską nie jest za wspaniała. Po pierwsze beznadziejny stan polskich tramwajów, a po drugie, zawsze może napatoczyć się jakiś zboczeniec...
-No, teraz tylko wypatrywać jakiś przystojniaków!
Powiedziała zadowolona Asia, gdy zajęła miejsce przy stoliku.
-To ty tutaj się rozglądaj, ja pójdę po coś do picia.
Powiedziała i podeszła do baru.
Joasia wybrała restaurację najbardziej obleganą przez klientów. Ona naprawdę chciała kogoś znaleźć.
-Poproszę dwa razy wódkę z sokiem malinowym.
Powiedziała do barmana.
-A dowodzik to my mamy?
Spytał wysoki barman.
-Pan serio pyta?!
Dodała zdziwiona. Pierwszy raz spotkała się, żeby ktoś ją o dowód prosił.
-Serio. Poproszę.
Nie mogła wytrzymać ze śmiechu i cały czas, gdy szukała dowodu w torebce śmiała się pod nosem. Po chwili podała dowód barmanowi.
-Z czego Pani tak się śmieje?
-Pierwszy raz zdarzyła mi się taka sytuacja.
Dodała.
-Ma Pani bardzo młodziutką twarz jak na dwadzieścia dwa lata.
Powiedział.
-Mam to uznać za komplement?
Spytała. Sama tego nie chciała, ale zaczęła flirtować z barmanem. Bardzo za tym tęskniła.
-Komplementy sprawiam tylko pięknym kobietom. Pani jest bardzo piękna.
Odrzekł.
-Jestem Paweł.
Powiedział podając rękę.
-Diana.
Odpowiedziała.
-Sama tutaj jesteś?
Spytał i oddał dowód i zabrał się za robienie drinków.
-Nie, z przyjaciółką. Czeka na zewnątrz. Jak będziesz miał czas podejdź do nas. Jest bardzo samotna i byłaby zadowolona, gdybyś umilił jej czas.
Powiedziała z uśmiechem na twarzy.
-Zapamiętam.
Dodał i postawił na blacie dwa drinki.
-Ile?
Spytała.
-Na koszt firmy.
Odpowiedział puszczając oczko.
-Dziękuję.
Powiedziała i wróciła do Joasi.
-Co Ciebie tak długo nie było? Zgubiłaś się?
-Nie... Załatwiłam Ci faceta! Mówię Ci, brunet, brązowe oczy, kilkudniowy zarost... Bardzo przystojny!
Powiedziała popijając drinka.
-Co?! Gdzie?! Kiedy przyjdzie?!
Pytała rozglądając się na boki.
-Bądź cierpliwa... Przyjdzie.
Dodała.
Cały wieczór spędziły w towarzystwie wielu nowo poznanych ludzi. Lecz żaden z nich nie zrobił na nich większego wrażenia. Albo okazywał się rozwodnikiem z trójką dzieci, albo bezrobotnym desperatom, bądź mami synkiem. Gdzie podziali się prawdziwi mężczyźni?
-I gdzie jest to moje ciacho?
Spytał się nie do końca trzeźwa Asia.
-Przyjdzie.
Nie minęło pięć minut, a do stolika dwóch kobiet przyłączył się wcześniej poznany barman.
-To jest właśnie Paweł.
Powiedziała.
Miała nadzieję, że Asia, w końcu znajdzie kogoś odpowiedniego. Bardzo chciała, żeby była szczęśliwa.
Paweł cały czas sypał żartami jak z rękawa. Był bardzo miły, bardzo atrakcyjny. Dało się zauważyć, że podoba się Asi.
Po około trzech godzinach, gdy zegarki wskazywały kilka minut po piątej nad ranem, całą trójką próbowali wrócić do domu. Z całego towarzystwa najbardziej pijana była Asia. Nawet sama do domu dojść nie mogła.
-Ona tak zawsze?
Spytał się Paweł, gdy kładł blondynkę do jej łóżka.
-Tak... Ma bardzo słabą głowę.
Powiedziała.
Po wyjściu z domu Joasi, mogli w spokoju wrócić do swoich domów.
-A ty gdzie mieszkasz?
Spytał się brunet.
-Tutaj, niedaleko, ale ja już sobie poradzę. Miło było poznać.
Dodała i po uśmiechnięciu się zaczęła kierować się do domu.
-Zaczekaj, odprowadzę Cię.
Powiedział i dołączył się do niej.
-Szkoda by było, gdyby takiej ślicznotce coś się stało.
-Już sobie tak nie żartuj... Powiedz mi lepiej co o Asi sądzisz. Umówiłbyś się z nią jeszcze raz?
Spytała. Wiedziała, jak Asi na tym zależy.
-Bardzo miła dziewczyna i bardzo ładna. Ale nie tak ładna jak ty.
Powiedział.
-Ze mną Ci się nie uda. Wybacz.
Dodała i złapała za klamkę od bramki u jej domu.
-Daj mi swój numer, to któregoś dnia się zgadamy i umówimy znów we trójkę.
Powiedział.
Stała przy drzwiach domu i patrzyła na mężczyznę. Był bardzo przystojny. Bardzo dobrze o tym wiedziała, aż dziwne, że tak łatwo oddaje go przyjaciółce.
-Pracujesz w tym samym barze co wieczór?
Spytała.
-W tygodniu popołudniami, w weekendy wieczory.
Odpowiedział.
-To odwiedzimy Cię wkrótce.
Powiedziała i po przesłaniu całusa weszła do domu.
Wszyscy spali. W sumie nie ma co się dziwić, już prawie szósta rano.

***

Miała tylko lekko się zabawić, rozluźnić, a aż tak straciła poczucie czasu. Bawiła się znakomicie! Nie sądziła, że może spędzić tak miło czas w towarzystwie koleżanki z pracy i nieznajomego. A może ten nieznajomy nie będzie już taki obcy? Może wydarzy się coś, czego nikt się nie spodziewa? Kto wie...

__________**__________

I mamy pierwszy rozdział :P
Następny wkrótce. Czekam na Wasze opinie w komentarzach :3