środa, 7 sierpnia 2013

3. Czy znów będzie tak samo?

Wszystko się ustabilizowało. Asia zapomniała o Pawle i już zaczęła szukać następnej miłości, Laura i Filip wrócili z urlopu, a Diana wreszcie miała trochę czasu dla siebie. Już nie musiała zajmować się dwojgiem dzieci, teraz ona była najważniejsza.
Szkoda tylko, że to wszystko trwało tak krótko... Po weekendzie musiała wrócić do pracy. Na szczęście nie traktowała tego jak codzienny obowiązek. Ona ją bardzo lubiła.

***

Poniedziałkowy poranek, dlaczego te dwa słowa tak bardzo potrafią zepsuć humor?
W każdym wieku, czy to dziecko, czy dorosły nikt nie lubi poniedziałków. Właściwie na co one są? Chyba tylko po to, by denerwować ludzi...
-O której dziś wracasz?
Zaczęła Laura jedząc śniadanie.
-Jak zwykle, po szesnastej.
Odpowiedziała Diana.
Siedzieli we troje przy okrągłym stoliku. Dzieci bawiły się w salonie. Typowy poniedziałkowy poranek.
Godzina siódma, pora wychodzić z domu i przez osiem godzin udawać, że się pracuje.
-Nie zapomnij zrobić zakupów do pracy.
Powiedziała Laura, gdy brunetka już wsiadała do samochodu.
-Nie zapomnę. Do później.
Odpowiedziała i po przesłaniu całusa przyjaciółce ruszyła w stronę biurowca.
Dlaczego akurat mieszka z Malikami? Przecież oni mają dość problemów na głowie, a do tego dochodzi jeszcze Diana. Może robią to z poczucia obowiązku?
Początki nie były łatwe. Były cholernie trudne dla nich wszystkich. Diana po powrocie z Hiszpanii była kompletnie załamana. Nie chciała utrzymywać z nikim kontaktu. Cały pierwszy miesiąc spędziła w łóżku płacząc, wspominając, płacząc. Ciągle płacząc.
Mieszkała wtedy sama, w dawnym mieszkaniu. Laura i Filip już wtedy wiedzieli, że spodziewają się bliźniaków i znaleźli nieco większe lokum. Nalegali, by Diana zamieszkała z nimi. Bez skutku. Ona wtedy nie była sobą.
Przełomem w jej życiu było pojawienie się Alexisa w drzwiach jej mieszkania. Zdała sobie wtedy sprawę, że Hiszpania nadal może być jej domem. Że mimo wszystko nadal ma dla kogo tam wracać. Dochodziła do siebie jeszcze długo, ale z każdym dniem było coraz lepiej. Gdy myślała, że wszystko się już ułożyło i zaczęła żyć normalnie, kolejne problemy wzięły górę. Brak pracy, brak pieniędzy, a co z tym idzie niezapłacone rachunki... Nie dawała sobie sama rady. Na szczęście przyjaciele jej nie opuścili. Sprzedała mieszkanie, zamieszkała w domu Malików, wszystko się uspokoiło. W czasie tych dwóch lat, całkowicie doszła do siebie, choć pustka w jej sercu, nigdy nie zostanie wypełniona, za dużo wycierpiała. Alexis był gościem we Wrocławiu kilka razy, przylatywał zawsze, gdy tylko mógł. Chciał pokazać Dianie, że bardzo mu na niej zależy. Ona bardzo dobrze to wiedziała, bardzo się cieszyła, że ma takiego przyjaciela. On nim był. Najlepszym.
Teraz czuje się szczęśliwa, ale czy jest? Co musi doświadczyć, kogo poznać, żeby być szczęśliwą? A może nie musi nikogo poznawać? Może wystarczy odnowić stary związek?

***

Wbiegła jak huragan do miejsca pracy. Wiedziała, że była spóźniona. Cóż, pomysł, by jechać przez najbardziej zatłoczoną ulicę, by kupić ciasto, które tak uwielbia to nie był najlepszy pomysł. Ale przecież to ciasto jest warte wszystkiego! Nawet wywalenia z pracy...
-Diana! Kurczę, dwadzieścia minut...
Przywitała ją Asia, która już stała z papierami w ręku przy drzwiach ich gabinetu.
-Przepraszam, wiem, wiem... Ale patrz co mam!
Powiedziała ucieszona i wskazała na ciasto z galaretką i owocami.
-Diana... Odkładaj to i chodź do szefa! Szybko, już jesteśmy spóźnione! Nie chcę wylecieć z roboty przez kawałek głupiego sernika!
Mówiła prawie krzycząc, gdy brunetka odkładała reklamówkę z deserem.
-Głupi?! Głupi?!
Uniosła lekko głos.
-Jeszcze będziesz chciała go spróbować!
Dodała i po zabraniu teczki z dokumentami udała się z przyjaciółką pod gabinet szefa.
Przez ponad dwugodzinną konferencję siedziała cicho na swoim miejscu gdzieś na końcu sali, sama przy pięcioosobowym stoliku. Asia w tym czasie siedziała obok szefa i pomagała mu porozumieć się z klientem z Chin. Nawijała po tym chińsku jak prawdziwa Chinka! Diana gdy dłużej przysłuchiwała się tym dziwnym słowom, to coraz trudniej było jej się skupić na tym co ważne. A mianowicie na ustalaniu szczegółów dotyczących klienta z Włoch. Dlaczego właściwie musi tutaj siedzieć? Przecież mogłaby w spokoju siedzieć w swoim ciasnym pokoiku i robić to samo, tyle że znacznie lepiej. Miała by przecież spokój i ciszę... Ale nie! Szef musiał ją mieć w tym samym gabinecie. Cóż, kaprys to kaprys...

***

Po konferencji i zrobieniu kawy dla siebie i Aśki, mogła w spokoju usiąść w swoim wielkim i przestronnym gabinecie.
-Serniczka?
Spytała się Diana.
-A... Zapomniałam... On przecież jest głupi!
Wrzasnęła.
-Nic nie dostaniesz. Sama zjem.
Powiedziała i zabrała się za jedzenie kawałka ciasta.
-Nie bądź taka...
Powiedziała ze smutną miną Asia i już po chwili przysunęła się z łyżeczką do biurka Diany i zaczęła razem z nią jeść to głupie ciasto. Było wyborne! Takie jakie najbardziej lubiły.
-Wiesz, jeszcze Ci nie mówiłam...
Zaczęła Asia.
-Szef zaproponował mi wyjazd służbowy.
Kontynuowała.
Diana tylko wsłuchiwała się w słowa przyjaciółki jedząc ostatnie kawałki ciasta.
-Zdobyliśmy mega bogatego klienta, tylko nie ma czasu na przyjazd do nas, więc szef kompletuje ekipę wyjazdową.
-I?
Przerwała jej Diana.
-Fajnie by było, gdyby Tobie też zaproponował. Byłoby mi raźniej...
-Asia, Asia... To jest praca, nie przedszkole... Tutaj nie każdy dostaje po równo. Ja teraz nie dostałam nic, dobrze, uda się następnym razem... A teraz wybacz, muszę już iść.
Powiedziała i posprzątała swoje biurko.
-Ale ty nie rozumiesz...
Dodała.
-Wszystko rozumiem. Fajnie, że szef Cię docenił. Należało Ci się.
Powiedziała i po pocałowaniu przyjaciółki w policzek, wyszła z gabinetu. Dało się zauważyć, że Asia chce coś jeszcze dopowiedzieć. Dało się zauważyć również to, że Dianie jest przykro z powodu niedoceniania ze strony szefa. Cóż, jak sama powiedziała, to nie przedszkole...

***

Godzina szesnasta, pora wracać. Już łapała za klamkę od drzwi wyjściowych, gdy usłyszała głos jak z bajki o robotach:
-Panna Nevárez proszona do gabinetu szefa. Panna Nevárez proszona do gabinetu szefa.
Rozbrzmiało w głośnikach na korytarzu, gdy już łapała za klamkę od drzwi wyjściowych.
Co on może od niej chcieć?
-Chciał mnie Pan widzieć...?
Spytała nieśmiało wchodząc do gabinetu.
-Tak, niech Pani usiądzie.
Powiedział i wskazał na krzesło przed swoim biurkiem. Pan Burczek jest jednym z najlepszych architektów w kraju. Praca jest dla niego najważniejsza. Zawsze była, jest i będzie na pierwszym miejscu. Tylko dzięki swojemu zdeterminowaniu i ciągłej pracy osiągnął to wszystko. Spod  jego ręki wychodzą najlepsze projekty budowli z całego świata. Między innymi projekt największego centrum handlowego we Francji został stworzony przez jego pracowników i jego samego. Jest najlepszy w tym co robi.
-Chciałem z Panią porozmawiać z powodu naszego nowego klienta.
Zaczął.
-Nie chciałabym być nieuprzejma, ale troszkę się śpieszę, a już jest po moich godzinach pracy... Naprawdę mam pilną sprawę rodzinną.
Mówiła nieśmiało.
-Rozumiem wszystko. Ale to jest bardzo ważne. Nie zajmę Pani dużo czasu. Od razu przechodzę do sedna.
Mówił dalej.
-Jest Pani naszą najlepszą tłumaczką. Dzięki Pani udało nam się dojść do porozumienia w wielu wielkich projektach. Mam do Pani prośbę, a za razem nagrodę za Pani ciężką pracę.
Nasz klient złożył zamówienie na projekt wieżowca biurowego. Tylko, że nie jest w stanie przyjechać do Polski i prosił o spotkanie u niego w kraju. Wyjazd za tydzień. Wszyscy już są dobrani, potrzeba tylko drugiego tłumacza. Byłaby Pani chętna?
Pytał.
-Ja? Ale ja mam taki krótki staż w pracy... Naprawdę są bardziej cenieni tłumacze w Pana zasięgu...
Mówiła.
-Oj, Pani Diano. Byłaby Pani chętna jechać? Pytam, a nie każę, bo wiem, że jest Pani potrzebna tutaj rodzinie. Wszystko rozumiem, ale byłbym bardzo szczęśliwy, gdyby Pani pomogła nam w uzgadnianiu konkretów z klientem. Mamy dobraną jeszcze jedna tłumaczkę, ale lepiej być lepiej przygotowanym niż gorzej. Postanowiłem, że dam okazję się wykazać dwóm tłumaczom.
Powiedział.
Odkąd wróciła z Barcelony, nie jeździła nigdzie. Nie odpoczywała, nie miała prawdziwych wakacji. Tylko dom i praca. Chyba czas to zmienić.
-Dobrze. Pojadę. Ale gdzie?
Spytała.
-Bardzo się cieszę Pani Diano. W Barcelonie.
-Gdzie?!
Spytała zdziwiona otwierając szeroko swoje brązowe oczy.
-Coś nie tak? Do Barcelony. Nasz klient jest z Barcelony.
-Nie... Wszystko dobrze...
Wyszeptała. Nie była gotowa na powrót do tego miejsca. Nie wiedziała, jak da sobie radę widząc to wszystko po raz kolejny. Wiedziała, że już nic nie będzie tak samo jak wcześniej. Bała się.
-Czyli zgadza się Pani? W sobotni poranek wylatujemy. W piętek mamy spotkanie organizacyjne.
Dodał.
-Dobrze. A na jak długo?
-Wie Pani... To wszystko zależy od klienta. Ale myślę, że nie dłużej jak pięć dni.
Dodał.
-Dobrze. Dziękuję Panu. Do jutra.
Powiedziała i wyszła z gabinetu.
Całą drogę powrotną do domu myślała o wyjeździe do Hiszpanii. Bardzo chciała znów spotkać się ze wszystkimi, chciała znów czuć się tak szczęśliwa, tak potrzebna. Ale z drugiej strony bardzo się bała. Nie chciała znów wyjeżdżać ze łzami w oczach.

***

Gdy jechała swoim czerwonym, małym samochodem przypomniały jej się słowa Asi. Ona chciała jej powiedzieć, gdzie mieszka ten klient. Ona chciała, by pojechała. Joasia bardzo dobrze wiedziała, co stało się dwa lata temu... Wiedziała ile Diana wycierpiała, ale z drugiej strony wiedziała jak bardzo była tam szczęśliwa... Chciała, by znów taka była.
Po kilkunastu minutach była już pod domem. Już przy wejściu słyszała śmiech Filipa przerywany krzykiem Laury. Co tam się mogło stać?
Otworzyła drzwi. Ola i Amelka siedziały w salonie i bawiły się zabawkami.
Weszła w głąb domu. W kuchni ujrzała stojącego Filipa, który aż zwijał się ze śmiechu i pochyloną nad zlewem Laurę, która co chwilę rzucała wiązankami bardzo ładnych i kulturalnych słów.
-A tej co się stało?
Spytała wchodząc do kuchni.
Nie usłyszała odpowiedzi. Filip nie był w stanie jej odpowiedzieć, a Laura nie chciała nic mówić.
-Co tak śmierdzi?!
Pytała dalej.
-Ona... Ola... Nie wytrzymam!
Mówił przerywając śmiech Filip.
W tym momencie twarzą do brunetki odwróciła się Laura. Była cała brudna i mokra od wymiocin.
-Laura...?
Spytała cicho Diana.
-Nic nie mów... Wiem...
Odpowiedziała jej i poszła na górę wziąć prysznic. Długi, długi prysznic.
-Co jej się stało?
Pytała Diana.
-Wiesz, mówiłem jej, żeby tego nie robiła, ale ona zawsze wszystko wie lepiej. Karmiła Olę. Gdy mała zjadła, ona chciała się z nią pobawić, ja mówiłem, żeby poczekała chwilę, ale znasz ją... I buum i obiad Oli ma na sobie.
Mówił powstrzymując śmiech brunet.
-Co za sierota...
Podsumowała wszystko Diana i poszła do swojego pokoju ubrać luźne ciuchy.

***

Reszta dnia minęła całkiem spokojnie. Diana cały czas zastanawiała się, czy powiedzieć o propozycji wyjazdu do Hiszpanii. Miała tyle okazji. Wspólne oglądanie telewizji, później kolacja, kąpanie dziewczynek... Bała się. Ale czy jest czego? Przecież to jest jej życie, zrobi co chce.  Poza tym, co złego jest w ponownym wyjeździe do Barcelony? Przecież tylko na kilka dni...
-Jakie macie plany na przyszły tydzień?
Odważyła się wreszcie.
-Wiesz, ja praca dom, praca dom... Filip raczej tylko dom, dom, dom...
Odpowiedziała Laura.
Leżała wtulona w Filipa na kanapie oglądając jakiś durny film, o tym, że miłość zawsze zwycięża. Serio?
-A co, masz jakiś pomysł?
Kontynuowała.
-Pomysłem to nie da się tego nazwać... Nie będzie mnie w domu przez tydzień.
Powiedziała siadając niedaleko nich.
-Czemu?
Pytała.
-Wyjazd służbowy. Mamy mega bogatego klienta. Szkoda byłoby go stracić. Potrzebny tłumacz i ta da! Jestem ja!
Powiedziała zadowolona.
-To dobrze, że w końcu Cię docenił. Swoją drogą, dziwię się, że dopiero teraz...
-Lepiej późno niż w ogóle...
Wtrącił się Filip.
-A gdzie masz jechać?
Ciągnął dalej.
-No... Do Hiszpanii.
Powiedziała.
-Co?! Tylko nie mów, że...
Powiedziała Laura.
-Tak... Tam...
Powiedziała.
-Ale już postanowiłam. Jadę. Muszę wrócić na stare śmieci. Zobaczyć co się pozmieniało i w ogóle... W poniedziałek mam samolot.
Powiedziała.
-Tylko żebyś znów z łzami w oczach nie wracała.
Powiedziała i poszła na górę.
-Dziwne zachowanie, nie sądzisz?
Spytał się Filipa Diana.
-Wiesz... Ona boi się, że znowu na tak długo ją zostawisz... Wie, że to tylko kilka dni... Ale zrozum ją...
Powiedział.
-Lepiej niech ona zrozumie mnie.
Powiedziała i poszła do swojego pokoju.

***

Kto zrozumie kobietę? Obstawiam, że czasem nawet kobieta kobiety nie jest w stanie ogarnąć, a co dopiero facet... Ale cóż, może i kobiety są czasem dziwne i "nienormalne?" ale jaki byłby świat bez nich? Jedno słowo wystarczy by to opisać- beznadziejne.

*__________*

Nammber fri już jest :D
Zachęcam do komentowania, będę bardzo wdzięczna.

17 komentarzy:

  1. Fajny rozdział :) Ciekawa jestem co wydarzy się w Hiszpanii, pewnie będzie to znów coś nieprzewidywalnego :P Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy nieprzewidywalnego to nie wiem, ale będzie ciekawie :D

      Usuń
  2. rozdział świetny czekam na wyjazd :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No fajne fajne. W końcu coś się w kierunku Barcelony ruszyło :D
    Mam nadzieję, że przynajmniej teraz jej się uda :>

    OdpowiedzUsuń
  4. No nareszcie coś się ruszyło :D
    Nie żeby przedtem było nudno czy coś, ale stęskniłam się już za Alexisem i Bartrą :D
    Dawaj mi tu ich szybko, czekam z niecierpliwieniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, mam nadzieję ^^.
      Pojawią się już wkrótce.

      Usuń
  5. Fajne :D
    Teraz już wszystko pójdzie z górki, jak już wyjeżdza :d
    Czekam na dalszy ciag.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, z górki teraz nie będzie... Właśnie pod nią! :d

      Usuń
  6. Uuu, już myslałam, że nigdy nie wróci do Barcelony :D
    mam nadzieję, że zostanie na dłużej niż te kilka dni :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajne :D
    Cieszę się, że Asia już zapomniała o Pawle. Szczerze to bardzo ją polubiłam, mam nadzieję, że będzie pojawiała się częściej. Że jej i Diany drogi nie rozejdą się w Barcelonie :D
    Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, Asia tak szybko nie zniknie :d
      Będzie baaardzo często się pojawiała.

      Usuń
  8. No ciekawie ciekawie... Już nie mogę doczekać się jak wróci do Hiszpanii... Ciekawi mnie to, jak zrobisz, by spotkała Alexisa, ale znając Ciebie będzie bardzo fajnie i zaskakująco :D
    Czekam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy zaskakująco to nie wiem... Ale jakoś go spotka, sama jeszcze nie wiem jak ^^.

      Usuń