piątek, 16 sierpnia 2013

5. Poznaję Cię na nowo.

Znów ona. Znów to wszystko. Znów kroczy tym samym lotniskiem, po tym samym mieście. Wszystko jest prawie takie samo. Wszystko. Nawet pogoda. Znów przywitały ją letnie promienie słońca, które aż krzyczą "ciesz się mną". Ale to już nie była ta sama osoba. Nie była już tak szczęśliwa i wesoła jak te dwa lata temu. Teraz, gdyby się głębiej przyjrzeć, wszystko wygląda inaczej. Te dwa lata temu, leciała tu z myślą zobaczenia swojego dziadka. Dziś wie, że go nie ma... Dziś wie, że gdzieś tutaj, gdzieś po tych barcelońskich ulicach chodzi Alexis. Alexis, o którym te dwa lata temu tylko marzyła. Wie, że razem z nim chodzi też Nathan. Nathan, o którego istnieniu nie miała pojęcia, dziś tak bardzo rani ją usłyszane jego imię... Niby tak samo, jednak zupełnie inaczej...

***

Samolot wylądował w stolicy Katalonii o trzynastej dwadzieścia. Zaraz po lądowaniu i odebraniu swoich walizek, całą grupą z szefem na czele udali się do hotelu. Hotel Primavera to jeden z najładniejszych i najdroższych hoteli w Barcelonie.
Pod lotnisko przyjechał po nich mały bus na dwadzieścia osób, który miał zawieźć ich pod sam hotel i tak też zrobił.
Większość z współpracowników Diany była tutaj pierwszy raz. Siedzieli wpatrzeni w szyby od pojazdu i komentowali wszystko co zobaczyli. Na tyle autobusu ożywiła się rozmowa o hiszpańskich klubach sportowych.
-Kacper, jak się czujesz jako kibic Realu w barcelońskim królestwie?
Zaczął wysoki blondyn.
-Wiesz, królestwo to żadne. Zwykłe zadupie. Mam nadzieję, że następny klient będzie z Madrytu właśnie.
Odpowiedział.
-Chciałbyś! Visca la Barca!
Wydarł się na cały pojazd, aż usłyszał go Pan Burczak siedzący zaraz obok kierowcy.
-Malinowski! Zamknąć mi się tutaj! Mówiłem, żadnych przywiązań do miejscowych klubów!
Krzyczał przez cały bus.
Burczak był przyzwyczajony do takich wybryków. Często podróżuje po świecie ze swoimi pracownikami i zawsze znajdzie się jakiś kibic miejscowej drużyny. Cóż, wszyscy na świecie kochają piłkę nożną.
Nadal kłócili się o to, że Ronaldo to żelowaty pedał, a Messi karzeł na sterydach, tylko robili to już znacznie ciszej... Nie chcieli podpaść szefowi w pierwszy dzień.
Po kilkunastu minutach dojechali na miejsce.
Zaraz po odebraniu kluczy i odłożeniu walizek do pokoi mieli wolne.
-Gdzie Diana idziemy?
Zaczęła Asia leżąc na łóżku. Lubicka i Nevárez przez te kilka dni będą miały wspólny pokój.
-No nie wiem... Zmęczona jestem...
Chciała się wykręcić.
-Nie przesadzaj. Wiem, jak dobrze znasz to miasto. Dawaj chodź. Mamy pięć godzin na zwiedzanie... No proszę!
Mówiła podchodząc do przyjaciółki.
Diana nie była osobą, która długo mogła upierać się przy swoim. Zawsze wszystkim ulegała.
Wyszły z pokoju i udały się na zewnątrz.
Pogoda była wyśmienita na zwiedzanie. Lekki wiaterek, który od czasu do czasu rozwiał włosy, a mimo tego słońce grzało bardzo przyjemnie. Na niebie nie było ani jednej chmurki.
-To gdzie najpierw?
Zaczęła Asia.
-No nie wiem... Jestem trochę głodna. Idziemy coś zjeść?
Spytała.
-Tak! I my idziemy z Wami!
Usłyszała głos za swoimi plecami. Po odwróceniu się ujrzała Kacpra- kibica niebieskich i Maćka, który jest dumnym Katalończykiem.
-Spoko, chłopaki! Chodźcie!
Powiedziała Asia. Diana nie miała nic do powiedzenia. Po kilkunastu minutach doszli na miejsce.
Mała restauracja, w której Diana często jadała mieszkając w Barcelonie. Zamówili obiad i czekali na jedzenie popijając kolorowe soczki.
-Diana, czyli ty tutaj kiedyś mieszkałaś, tak?
Zaczął Maciek.
-Tak. Przez ponad rok.
-Długo. A gdzie? Daleko stąd?
-Nie. Nie daleko. Kilka minut.
-To chodźmy tam!
Powiedział zadowolony.
-To nie jest najlepszy pomysł...
-Dlaczego?
-Bo nie. Po prostu.
Odpowiedziała i upiła łyk soku. Dali jej spokój.

***

Diana pokazała im wszystkie najładniejsze miejsca, jakie znała w Barcelonie. Znów wróciły do niej wszystkie te magiczne wspomnienia. Znów czuła się jak w domu.
-Wracamy?
Spytała się Asia, gdy siedzieli na ławce w parku.
-Tak, za chwilę mamy spotkanie.
Dodał Kacper i wstał z ławki.
Szli Parkiem Południowym. Tym samym, w którym Diana zobaczyła po raz ostatni Nathana...
-Wszystko w porządku?
Spytał się Maciek.
Kacper i Asia szli z przodu. Nie dało się  nie zauważyć, że flirtują ze sobą.
-Tak... Wszystko gra.
Odpowiedziała. Jej głos był bardzo smutny. Maciek to dobrze zauważył.
-Hej, nie smuć się. Wiem, że Ci ciężko... Ale, to przeszłość, to minęło.
Dodał i objął brunetkę jedną ręką. Wywołało to niemałe zdziwienie z jej strony, lecz było ono bardzo pozytywne.
Kroczyli przytuleni do siebie przez całą drogę powrotną do hotelu.
Robiło się późno. Szli jedną z bocznych ulic. Dookoła park, bajorko i sklep. Znajoma okolica. Brunetka rozejrzała się dokładniej, by spojrzeć na okolice. Ujrzała sklep Pana Alejandra. Ten, w którym kupowała ciastka dla dziadka razem z Nathanem. Po odwróceniu głowy w prawą stronę, ujrzała to, czego bała się chyba najbardziej. O ile można bać się budynku... Ujrzała swój dawny dom. Nic się nie zmienił. Zupełnie. Mimo, że nie było jej tutaj dwa lata, wciąż mogła odnaleźć okno od swojego pokoju i miejsce parkingowe Rica. Tutaj nic się nie zmieniło, jakby czekało na jej powrót.

***

Dotarli do hotelu. Po odświeżeniu się i ubraniu lepszych ciuchów udali się na zebranie dotyczące klienta.
Zasiedli wspólnie w jednej z wolnych sal.
-Witam. Mam nadzieję, że podróż Was tak bardzo nie zmęczyła i, że jesteście bardzo zadowoleni. Przejdźmy do konkretów. Nasz klient to Fernando Caréa. Biznesmen i współudziałowca w wielu, wielu przedsiębiorstwach. Poprosił nas, byśmy zaprojektowali mu biurowiec. W czerwonych teczkach, które widzicie przed Wami są wszystkie szczegóły. Zapoznajcie się z nimi.
Zakończył.
Cała jedenastka zabrała się za czytanie informacji. Pan Caréa prawie w całości zdał się na grupie Polaków, miał tylko jedno zastrzeżenie. Budynek miał być okrągły. Precyzyjne chęci.
-Moim zdaniem projekt nie jest trudny. Robiliśmy już o wiele gorsze i wychodziło nam świetnie. Więc jestem dobrej myśli. Jutro o ósmej mamy spotkanie z Panem Caréa. Na teraz to wszystko. Życzę Wam dobrej nocy.
Dodał i wyszedł z sali.

***

-Ciekawy projekt...
Zaczęła Diana.
Była godzina dwudziesta pierwsza. Szef prosił, a raczej zakazał, by ktokolwiek wychodził już z hotelu. Posłuchali się wszyscy, przecież nikt nie chce stracić pracy...
Asia siedziała przed lusterkiem i poprawiała swój wygląd zewnętrzny. Diana z kolei była już przyszykowana do spania. Już założyła swoją zieloną koszulkę na ramiączkach i czarne, krótkie spodenki do spania.
-No, ciekawy, ciekawy...
Dodała zajęta malowaniem ust Asia.
-Wybierasz się gdzieś?
Spytała podejrzliwa brunetka.
-Tak, ale masz mnie kryć.
Dodała.
-Ale Aśka!
-Cicho siedź. Ja Ciebie kryłam.
Co prawda to prawda... Diana przez dobre kilka minut próbowała dowiedzieć się od Asi, gdzie ona się wybiera, ale jak nigdy, blondyna nic nie chciała mówić. Ale kiedyś to musi się wydać.
Kiedyś nadeszło dużo szybciej niż się spodziewała. Usłyszały stukanie do drzwi. Za nimi stał Kacper. I wszystko się wyjaśniło.
-Tak więc, Diana kryj mnie jak coś.
Powiedziała zadowolona.
-Bawcie się dobrze...
Odpowiedziała od niechcenia.
Nie było jej na rękę to, że ona musi tutaj siedzieć SAMA, a Aśka się bawi i to z kim... Z nim! Kacper był bardzo przystojny. Brunet, o zielonych oczach. Bardzo wysoki. Ponad metr dziewięćdziesiąt pięć. Spokojnie mógłby być siatkarzem. Byłby idealny, gdyby nie ten Real...
Siedziała samotnie w pokoju oglądając jakąś hiszpańską telenowele. Już zapomniała jak bardzo tego nie lubiła... Zawsze oglądając takie seriale wymyślała z Alexisem ciąg dalszy. On nienawidził tego tak samo jak ona. Sanchez zawsze to wygrywał. Jego na początku niemożliwe historie, w końcu sprawdzały się naprawdę.
Leżąc na łóżku usłyszała stukanie do drzwi. Pierwsza myśl- Asia. Ale czemu przychodziłaby  tak wcześnie, poza tym, po co puka, ma przecież klucz. Druga myśl, Burczak! Sprawdza czy wszyscy śpią. Jak na szkolnych wycieczkach w podstawówce.
Na szczęście żadne z przepowiedni się nie sprawdziło. Tak jak w tych telenowelach...
-Maciek?
Powiedziała widząc stojącego blondyna przed drzwiami.
-Pomyślałem, że skoro ty siedzisz sama, ja siedzę sam... To może posiedzimy razem?
Zaczął. Trzeba przyznać zdziwiło ją jego "wyznanie" (?).
-Pewnie, wejdź.
Odpowiedziała i zrobiła mu miejsce, by wszedł.
Maciek zawsze jej się bardzo podobał. Był od niej sporo wyższy. Bardzo dobrze zbudowany, nie ma co się dziwić trenuje pływanie i koszykówkę. Ogólnie uwielbia sport. Najbardziej w nim podobają jej się jego oczy. Miały kolor morza. Blondyn o błękitnych oczach, to nie był jej ideał. Wolała bardziej egzotyczną urodę. Ale bardzo różnił się od Alexisa i Nathana. Nie przypominała sobie o nich gdy na niego patrzyła.
-Nieźle się porobiło. Aśka i Kacper, kto by pomyślał...
Powiedział rozglądając się po pokoju.
-Przelotne zauroczenie.
Odpowiedziała jakby od niechcenia nalewając soku do szklanki.
-Wiesz, macie dużo ładniejszy pokój od naszego. Nasz taki jakiś mały i brzydki...
Mówił.
Brunetka mu nie odpowiedziała, tylko podała szklankę z sokiem, po czym usiadła na fotelu.
Maciek długo jeszcze starał się, by Diana się rozluźniła. Cały czas siedziała spięta i odpowiadała mu na pytania tylko półsłówkami.
-Wiesz, Diana... Jak ja Ci przeszkadzam, czy coś, to powiedz. Mogę sobie pójść...
Powiedział, gdy już stracił nadzieję na jakąkolwiek poprawę.
-Nie, Maciek... Bo ja...
Nie wiedziała co ma powiedzieć.
-Może obejrzymy jakiś film?
Dodała, a na jej twarzy po raz pierwszy pojawił się uśmiech.
-Pewnie!
Już za chwilę włączyli telewizor wiszący na ścianie. Przelecieli wszystkie kanały z kilka razy. Jak zwykle w telewizji nic nie ma. Po ponad godzinie natrafili na jakąś komedię. Po hiszpańsku.
Usiedli wygodnie na łóżku brunetki. Przykryli się do pasa kołdrą, a do miski zrobili popcorn. Można oglądać.

***

Jak miło jest od czasu do czasu, obejrzeć film w miłym towarzystwie. Chyba nie ma nic lepszego.
-Podobało się?
Spytał się Maciek.
-Film może być, lepsze było towarzystwo przy oglądaniu jego.
Odpowiedziała i z uśmiechem na twarzy dźgnęła blondyna z brzuch.
-Hej! Nie ładnie tak!
Odpowiedział i zaczął łaskotać dziewczynę.
-Nie! Maciek! Nieee!
Krzyczała przez śmiech.
-Teraz przepraszaj za dźganie!
Odpowiedział zadowolony siedząc na niej.
-Przepraszam! Przepraszam! Maaaciek!
Krzyczała zwijając się ze śmiechu. Łaskotki miała jak mało kto. Wystarczyło lekkie dotknięcie, a ona już umierała ze śmiechu.
-Dobra, już mnie tak nie błagaj.
Powiedział zadowolony i zszedł z dziewczyny siadając obok.
-No wiesz...
Odpowiedziała udając obrażoną.
-No weź...
Odwróciła tylko głowę w przeciwną stronę i poprawiła fryzurę.
-Dianuś... Hej...
Powiedział i położył ręce na brzuchu brunetki.
-Tylko nie łaskocz.
Powiedziała, po czym na jej twarzy pojawił się uśmiech.
-Nie miałem takiego zamiaru.
Powiedział i pocałował dziewczynę w tył szyi.
Jej serce zaczęło bić mocniej, a oddech przyśpieszył. Nie wiedziała co ma myśleć. A po co w ogóle w takiej sytuacji myśleć?
-Maciek...
Powiedziała i odsunęła się się od chłopaka.
-Przepraszam.
Powiedział i wstał z łóżka.
-Dzięki za miło spędzony wieczór. Do rana.
Powiedział z uśmiechem i wyszedł z pokoju.
-Cześć...
Odpowiedziała, gdy już zniknął za zamkniętymi drzwiami.

***

Asia wróciła do hotelowego pokoju około piątej na ranem. Wszystko było by dobrze, gdyby nie to, że przecież jest w pracy! A w dodatku rano jest spotkanie z klientem... Chyba ktoś chce się pożegnać z pracą...
Diana nastawiała budzik na siódmą. Gdy tylko zadzwonił podniosła się z łóżka i weszła do łazienki. Po rannej toalecie, umyciu zębów i poprawieniu makijażu, zabrała się za budzenie przyjaciółki. Na próżno. Aśka spała jak zabita. Cóż, to jej życie. Poszła do szafy, by wybrać strój na spotkanie z klientem. Wybór padł na czarną spódniczkę do połowy uda, białą bluzkę na guziki, z którego dwa ostatnie nie zostały zapięte. Do tego czarne buty na szpilce i mała torebka. Gotowa do wyjścia.
Śniadania nie jadła, bo nie przywykła do jedzenia o tak wczesnych porach. Pierwszy posiłek zje dopiero koło jedenastej, jak będzie czas.
Znów zaczęła budzić Lubicką.
-Aśka... Wstawaj... Za półgodziny mamy spotkanie. Chcesz z roboty wylecieć?
Bez skutku. Cóż, takie sytuacje wymagają wyjątkowych rozwiązań. Poszła do łazienki i już po chwili wróciła. Ale nie była sama. Towarzyszył jej dzbanek pełen zimnej wody.
-Przepraszam Asia...
Wyszeptała i wylała całą wodę na śpiącą blondynkę. Efekt był natychmiastowy. Od razu wstała i zaczęła wycierać twarz, przy tym krzycząc cały czas.
-Nie było innego wyjścia. Szykuj się. Masz półgodziny.
Powiedziała i poszła odłożyć dzbanek. Aśka nic nie powiedziała. Tylko posłusznie poszła do łazienki.
Joasia krzątała się od łazienki do pokoju i doprowadzała swoje ciało do porządku, a Diana włączyła telewizję. Oglądała wiadomości.
-Asia, i jak było?
Spytała.
-Świetnie! Byliśmy w kinie. Później poszliśmy do jakiegoś klubu i tańczyliśmy całą noc...
Mówiła malując oczy.
-Tylko tańczyliście...?
-Już byś chciała wszystko wiedzieć...
Odpowiedziała z uśmiechem na twarzy.
-Ale powiem Ci, nie tylko!
Odpowiedziała zadowolona. Zaraz po tych słowach zaczęła się długa rozmowa o wczorajszym wieczorze i nocy...

***

Całą grupą z szefem na czele spotkali się w holu hotelu. Czekali na pierwszy rozkaz.
-Witam. Mam dla niektórych z Was dobrą, a dla niektórych jeszcze lepszą wiadomość.
Zaczyna się bardzo pozytywnie. Cała jedenastka stała w holu i czekała na te wspaniałe wieści.
-Nasz klient ma urwanie głowy i nie jest w stanie spotkać się z nami na mieście. Musimy pojechać do niego. Tylko, mogę zabrać ze sobą maksymalnie cztery osoby. Postanowiłem, że wezmę trzy, plus mój asystent. Reszta ma dziś wolny dzień. Oczywiście pracujący, dostaną większe wynagrodzenie.
-Maciek, Kacper, Diana, chodźcie za mną. Reszta rozejść się. Wieczorem o dwudziestej pierwszej widzimy się w sali czterdzieści dwa, tak jak wczoraj.
Powiedział i wyszedł z hotelu.
Zdezorientowana trójka ruszyła za nim. Wsiedli do taksówki i dojechali.
Szef zamówił nieco większą taksówkę, niż jeżdżące normalnie po mieście. Dwa siedzenia z przodu, trzy po środku i jedno na końcu. Szef oczywiście obok kierowcy, asystent został wypchnięty na tył samochodu, a Diana została zgnieciona przez Maćka i Kacpra. W takim skałdzie jechali przez kilkanaście minut.
-Słuchajcie.
Zaczął szef.
-Zabrałem akurat Was ze sobą, gdyż wiem, że w miarę wszyscy umiecie hiszpański. O Dianę się nie martwię, a Wy chłopaki. Umiecie się dogadać w tym języku?
Pytał.
-Tak, bez najmniejszego problemu.
Odpowiedział Kacper. U Maćka nie było już widać takiego entuzjazmu.
-Maciej?
Pytał szef.
-Dam radę.
Odpowiedział nieśmiało. Nie da. Maciek hiszpański umie tylko w stopniu bardzo podstawowym. Oj, bardzo bardzo.
-Jak było wczoraj?
Spytała się Diana Kacpra, gdy wyszli z samochodu i szli w kierunku willi Pana Caréa.
-Dobrze.
Odpowiedział jakby od niechcenia.
-Dobrze? Tyle?
-Bardzo dobrze.
Odparł.
Willa Pana Fernando była przeogromna! Biały, trzypiętrowy dom z kilkoma balkonami, na których rosły róże, dookoła domu wysoki, biały mur. Dom był prześliczny!
-Zachowujcie się jak należy.
Powiedział Burczak i wszedł za lokajem do pałacu.
Lokaj zaprowadził ich do pracowni Farnando. Nie było tam nikogo. Lokaj kazał zająć miejsca i oznajmił, że Pan Caréa zaraz zaszczyci ich swoją obecnością.
Zasiedli przy okrągłym stole. Kolejno, szef, asystent, przerwa, Diana, Maciek, Kacper.
-Diana...
Zaczął po cichu Maciek.
W tym momencie do pokoju wszedł Caréa. Starszy Pan po pięćdziesiątce, w szarym garniturze i fioletowej koszuli.
-Witam Was! Mimo mi, że dojechaliście cało i zdrowo.
Zaczął po hiszpańsku.
I zaczęła się cała rozmowa. Oczekiwania, wszystko co potrzebne i ogólne finanse. Caréa nie należał do osób, które oszczędzają. On uwielbiał wydawać.
Oficjalne spotkanie dobiegało końca. Caréa wyszedł, ponieważ zadzwonił do niego ważny telefon. Szef wstał od stołu, by zapalić cygaro. Jego asystent, jak zwykle mu przy tym towarzyszył.
-Te, Maciek. Ciekawy klient, nieprawdaż?
Zaczął Kacper.
-Zamknij się.
Odpowiedział. Nic nie rozumiał z rozmowy z Caréą.
-Daj mu spokój, nie jego wina, ze tego języka nie umie.
Powiedziała Diana.
Po kilku chwilach do Polaków wrócił Fernando. Był bardzo zadowolony ze współpracy z ich firmą. Chciał jak najszybciej zobaczyć projekt budynku. Ale nie było to takie łatwe. Dał im czas do środy, ze wstępnym projektem. Im wcześniej tym lepiej.
-Dziękuję za wszystko.
Powiedział, gdy Polacy zbierali się do wyjścia.
Gdy drzwi miały się już zamykać, zawołał do siebie Dianę.
-Diana Nevárez, tak?
Zaczął.
-Tak.
Odpowiedziała zmieszana.
-Zaczekaj tutaj.
Powiedział i poszedł do samochodu, gdzie siedzieli już wszyscy.
Wrócił po chwili.
-Może ma Pani ochotę na obiad i rozmowę?
Spytał.
-Słucham? Ja muszę wracać...
-Szef wie. Zgodził się. Proszę, to bardzo ważne.
Powiedział.
-No dobrze...
Odpowiedziała i usiadła w salonie, na czerwonej kanapie.


*__________*

I piąteczka ! ^^ .
Zachęcam do komentowania.

21 komentarzy:

  1. Bardzo fajny rozdział. :3
    Wszystko ładnie, pięknie tylko co ten facet chce od Diany... Mam nadzieje, że się szybko dowiemy. czekam z niecierpliwością na następny.
    Buziaczki ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś na pewno ^^
      Dzięki za komentarz.

      Usuń
    2. Informuje o nowym rozdziale u siebie: http://cada-dia-pienso-en-ti.blogspot.com/2013/08/dzien-pierwszy-las-alcaravaneres-y-las.html ;3

      Usuń
  2. Bardzo fajny :D
    Ciekawi mnie co tak "bardzo ważnego" chce powiedzieć Dianie :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. uuuuuu jestem ciekawa co dalej pisz szybko nowy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. Plus, co do wcześniejszego mojego pytania.
      Mam nadzieję, że jednak Borussia się pojawi, nawet mimo zacięcia z weną :D
      Wiesz, Mo i te sprawy... <3

      Usuń
    2. haha, być może... trudno powiedzieć ^^
      Tak, Mo... Wiem! ;d

      Usuń
  5. Ten klient wydaje mi się podejrzany... Ciekawe co on wymyślił...
    Ogólnie bardzo fajny, czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  6. No fajne, fajne :P
    A ten Fernando...
    Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  7. Maciek <3
    Po prostu uwielbiam tego chłopaka, nie wiem czemu, ale go uwielbiam. Będzie z Dianą? ;p
    Bardzo fajnie ogólnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, bo Maciek jest od tego, by go uwielbiać ^^
      Nie wiem... Kilka rzeczy na to wskazuje, ale czy tak się stanie... :3

      Usuń
  8. uuu, Maciek plus Diana i Kacper plus Aśka ;p
    Będą podwójne randki? Czy to tylko - co zdarzyło się w Barcelonie, zostaje w Barcelonie?
    Bardzo fajnie ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah, dobrze powiedziane. Co zdarzyło się w Barcelonie, zostanie w Barcelonie, muszę zapamiętać ^^.
      A co do tych podwójnych randek... Może z jedna będzie, ale sama jeszcze nie wiem :)

      Usuń
    2. Haha, zapamiętaj, warto ;p
      Fajnie by było.
      Cóż, teraz trzeba tylko czekać, na to co wymyślisz ;P

      Usuń
  9. Bardzo fajne.
    Ciekawe co ten klient chce od Diany...
    Nie mogę się już doczekać spotkania z Alexisem.
    Będzie pewnie nie mało zdziwiony...
    Pisz szybko następny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czegoś na pewno chce, skoro poprosił ją o rozmowę :D
      Hahah, no na pewno będzie mile zaskoczony.
      Ty zapewne Bartry się nie możesz doczekać, zgadłam? :>

      Usuń
    2. Heh, tak!
      Bartruś najważniejszy <3

      Usuń
    3. Hahha, tak myślałam ^^.

      Usuń
  10. Fajne :D
    Nie mogę doczekać się, aż wyjaśni się to z tym klientem.

    OdpowiedzUsuń