Siedziała na czerwonej kanapie i wpatrywała się w fontannę w ogrodzie, w czasie gdy Fernando zniknął nie mówiąc ani słowa.
Wrócił po chwili. Z dwoma kieliszkami czerwonego wina i gałązką winogrona.
-Od samego początku zrobiła Pani na mnie największe wrażenie.
Zaczął podając kieliszek z winem brunetce.
-Pani profesjonalizm, a zarazem kobiece piękno sprawiło, że współpraca z Panią jest czystą przyjemnością.
Mówił.
Dianie od samego początku pomysł z tą rozmową się nie podobał. Ale nie chciała podpaść klientowi, który jest dla jej szefa tak ważny. Myślała, że to będzie profesjonalna rozmowa o pracy i projekcie. A on... Winko, winogron czułe słówka... Coś tutaj nie gra...
Przysunął się bliżej. Teraz już siedział dosłownie dziesięć centymetrów od niej.
Cała ta sytuacja była bardzo krępująca i dziwna(!)
Odsunęła się od niego. Gdyby był to kto inny, już dawno wyszła by z jego domu i poszła do hotelu, ale przecież on może to źle przyjąć, praca jest dla niej ważna...
Wypiła całą zawartość kieliszka za jednym tchem.
-U, widzę, że lubisz zabawę...
Powiedział i położył swoją rękę na kolanie Diany.
Tego było już za dużo! Co z tego, że to bardzo bogaty klient, dzięki któremu jej firma może zostać rozsławiona na cały świat? To się teraz nie liczyło.
-Co Pan sobie wyobraża?!
Powiedziała nieco uniesionym głosem wstając z kanapy.
-Wiem, że nie chce Pani stracić pracy... Jest tylko jeden sposób, by tak się nie stało...
Powiedział i znów położył rękę na nodze brunetki. Tym razem nieco wyżej. Z każdą chwilą stawał się coraz bardziej śmiały, a Diana z każdą chwilą coraz bardziej się bała. Nie myślała już o tym, że przez swoje zachowanie, może stracić pracę. To w tym momencie było najmniej ważne.
-Łapy precz zboczony chamie!
Powiedziała i uderzyła w twarz Pana Caréa, po czym ze łzami w oczach pobiegła w stronę drzwi wyjściowych.
Nacisnęła na klamkę, w tym samym momencie zrobił to ktoś po drugiej stronie.
Drzwi się otworzyły. Przez zaszklone oczy ujrzała wysokiego bruneta. Tylko to mogła ujrzeć, gdyż za kilka sekund była już na drodze przed domem..
W pośpiechu ruszyła przed siebie, by jak najszybciej oddalić się od tego człowieka...
***
W hotelu wszyscy wracali do swoich pokoi po wspólnym obiedzie. Chuleta de cerdo nie wszystkim przypadła do gustu, cóż nie wszyscy lubią kotlety wieprzowe...
Po obiedzie, Asia, Kacper i Maciek usiedli wspólnie w pokoju blondynki. Kacper rozłożył się na łóżku, bo jak stwierdził, obiad musi dobrze się uleżeć w brzuchu, Aśka poprawiła swój wygląd, jak to zwykle ona, a Maciek wyszedł na balkon i rozejrzał się po okolicy.
-Ciekawe, co Diana tak długo tam robi...
Zaczęła Asia.
-Zapewne dobrze się bawi z Caréą.
Dodał ze śmiechem Kacper.
-Głupi jesteś kretynie!
Wrzasnęła na niego blondynka.
-Tak, też Cię uwielbiam.
Odpowiedział i przesłał całusa blondynce siedzącej na krześle.
Siedzieli jeszcze kilkanaście minut. Kacper drażnił się z Maćkiem, Asia darła się na ich oboje, a Kacper najlepiej bawił się z nich wszystkich.
Całę tę sielankę przerwały otwierające się drzwi. Była to Diana. Już nie płakała. Miała tylko rozmazany makijaż i zapuchnięte po oczami. Wyglądała okropnie, ale nie płakała.
-Hej, Diana, co tak długo?
Spytał się Maciek, który ujrzał ją jako pierwszy.
-Tak wyszło...
Powiedziała spokojnie i weszła do łazienki.
-A jej co?
-Może... Zobaczyła ducha, albo coś?
Powiedział Kacper.
-Sam jesteś jak duch, zombie kurde!
Powiedziała Asia i poszła do Diany zamykając za sobą drzwi.
-Powiedziałem coś nie tak?
Spytał zdezorientowany Kacper.
-Nie, wszystko dobrze, baranie!
Krzyknął na niego.
To nie skończyło się dla niego dobrze. Gdy tylko Kacper to usłyszał, rzucił się na przyjaciela i zaczął się z nim bić. Standard.
***
W łazience Diana stała przy lusterku i zmywała rozmazany makijaż. Asia podeszła do niej i wzięła błyszczyk do ręki.
-Co tak długo?
Spytała nie chcąc się narzucać.
-Tak wyszło.
Odpowiedziała, gdy już prawie wyglądała "normalnie".
-No powiedz. Widzę.
Nie dawała za wygraną.
-Dobra, powiem, ale ani słowa chłopakom, a tym bardziej Burczakowi!
Powiedziała patrząc w oczy przyjaciółki.
-Słowo harcerza!
Powiedziała podnosząc prawą rękę do góry.
-Nie byłaś w harcerstwie...
-Oj, tam, mów.
Powiedziała.
Diana zebrała się na odwagę i powiedziała.
-Caréa... Się do mnie dobierał...
Wyszeptała.
-Co?! Jak?! Gdzie?! Ja już mu pokaże!
Powiedziała.
W tym momencie do oczu Diany zaczęły napływać łzy.
-Uderzyłam go, boję się... Że powie to Burczakowi i stracę robotę...
-Diana głupku! To teraz jest najmniej ważne! Nic Ci się nie stało? Nic Ci nie zrobił?
Pytała. Dało się zauważyć, że bardzo się przejęła. Nie ma co się dziwić, Diana to jej przyjaciółka, martwi się o nią. A takie zachowanie ze strony obcego faceta jest najgorsze co może być!
-Nie, wszystko dobrze.
Odpowiedziała wycierając łzy.
-Ej, nie płacz, bo makijaż Ci się rozmaże, nie warto.
Powiedziała z uśmiechem całując przyjaciółkę w policzek.
-Wiem, już mi przeszło.
Powiedziała ze sztucznym uśmiechem.
Uspokoiła się. Zaczęła myśleć racjonalnie. Poprawiła wygląd i wyszła z toalety. Maciek z Kacprem siedzieli na łóżku i oglądali wiadomości.
-Wszystko w porządku?
Spytał się Maciek widząc wychodzące dziewczyny z łazienki.
-Tak, już dobrze.
Powiedziała z uśmiechem i usiadła na fotelu.
Oglądali wiadomości przez kilka minut. Było w nich głównie o finansach i polityce w Hiszpanii, nic ciekawego.
-Ej, Diana! To nie ten Twój piłkarzyk?
Spytał się Kacper, gdy Diana była na balkonie. Jak najszybciej podbiegła do telewizora.
Zobaczyła jego. Jak zwykle uśmiechnięty i zadowolony. Cały Alexis.
-Co on tam gada?
Spytał się Maciek patrząc na zapatrzoną w piłkarza dziewczynę. Musiał trochę czekać na odpowiedź.
Właściwie tyle ile trwał cały materiał czyli kilka minut.
-Co on mówił?
Pytał dalej.
Ona nic nie odpowiedziała, stała dalej kilka metrów od telewizora i patrzyła.
-Reporter mówił o tym, że już niewielu w Barcelonie zostało nieżonatych. Że on jest już jednym z ostatnich. I pytał się o jego sprawy sercowe.
Zaczął Kacper, który zrozumiał cały materiał.
-I?
Pytał Maciek, który właśnie przeciwnie, nic nie zrozumiał.
-I powiedział, że jego prawdziwa miłość jest już blisko niego. Że on to czuje.
Dopowiedziała Asia.
Diana nadal stała i patrzyła w telewizor. W tym momencie leciała reklama płatków śniadaniowych.
-Ej! Diana! On o Tobie mówił!
Wrzasnęła. Po tym krzyku Diana się odwróciła. Nie wiedziała co ma powiedzieć, co myśleć, wiedziała jedno. Musi się z nim spotkać.
-Diana wszystko w porządku...?
Spytał delikatnie Maciek.
-W jak najlepszym! Jest idealnie!
Dodała uradowana.
***
Postanowiła, że spotka się z Alexisem jutro w południe. Wieczór minął bardzo szybko. Mimo, że co chwile była rozbawiana przez Maćka i Kacpra, nadal myślała o sytuacji z Caréą. Bała się o prace...
Następnego ranka tym razem całą jedenastką wybrali się do miejsca, w którym będą tworzyć projekt budynku. Miejsce to przypominało zwykły biurowiec. Bo to był biurowiec. Biurowiec Pana Ceréa. Użyczył on im jeden ze swoich stu osiemdziesięciu siedmiu pokoi, by mogli w spokoju tworzyć dzieło przeznaczone dla niego.
-Diana, idź po kawę dla mnie!
Powiedział Burczak siedząc na krześle i jedząc pączka. Wszyscy pracowali i upiększali projekt, a on tylko siedział i jadł. A tak, to szef przecież.
Diana jako to, że nie jest teraz potrzebna, bo przecież tłumacz nie jest potrzebny, musiała zająć się czymś pożytecznym. Kawą!
Szła szerokim korytarzem w kierunku automatu z kawą. Wybrała taką jaką szef lubił najbardziej. To znaczy małą czarną. Dokładnie tak jak on. Nie ma więcej jak metr pięćdziesiąt osiem, z czego te osiem centymetrów zajmują jego bujne kręcone czarne loki. Wygląda jak taka mała czarna.
Kupiła kawę i udała się z powrotem w kierunku pokoju projektowego. Wracając ujrzała Caréę. Siedział w całym oszklonym gabinecie. On też ją zauważył, bo aż podniósł się z białego fotela.
Po podaniu kawy szefowi usiadła obok Asi, która przeglądała modowe czasopismo. Też nie ma nic lepszego do roboty.
W pomieszczeniu panowała przyjemna cisza. Było słychać tylko szum od szkicowania ołówkiem. Całą tą przyjemność dla uszu przerwał wchodzący Fernando.
-Co ona tutaj robi?!
Pytał krzycząc.
-Kto?
Pytał zdezorientowany Burczak.
-Ta dziewczyna!
Wrzasnął i wskazał na Dianę, która była najbardziej zdziwiona ze wszystkich.
-Ona nie będzie dla mnie pracowała!
Krzyczał.
-Ale Panie Caréa, niech Pan się uspokoi, to jest bardzo dobry tłumacz i wie Pan...
-Nie obchodzi mnie to! Jeżeli chce Pan moje pieniądze, jej ma tutaj nie być!
Wrzasnął i wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami.
-Diana wytłumaczysz mi to?
Spytał się Burczak. Wszystkie oczy były teraz skierowane na Dianę, której łzy znów zaczęły napływać do oczu.
-Podejdź tutaj.
Wstała z miejsca i zrobiła tak jak szef kazał.
-Przykro mi. Jedź do hotelu i zabierz swoje rzeczy. Nie mam wyboru.
Powiedział.
Tego się nie spodziewała. Nie tak miało być.
Nic nie powiedziała. Tylko posłusznie wyszła zamykając za sobą drzwi.
-A Wy na co się gapicie? Pracować!
Powiedział i kontynuował jedzenie pączka.
***
Miało być pięknie, a wyszło jak zawsze. Cóż, jest już przyzwyczajona, że zawsze ma pod górkę. Że zawsze jest jej ciężej i trudniej jej cokolwiek osiągnąć.
Ale nie jest na siebie zła. Wie, że postąpiła dobrze. Skoro Burczak nie chciał nawet wysłuchać co ma do powiedzenia, to jego sprawa.
W hotelu była tylko przez kilka minut. Spakowała swoje rzeczy i wyszła. Stojąc przed hotelem nie wiedziała gdzie ma iść. Ale widziała, że tutaj mimo wszystko jest szczęśliwa. Nawet nie pomyślała, że mogłaby stąd wyjeżdżać.
Poszła do swojej ulubionej restauracji.
Pijąc kawę, postanowiła, że zostanie tutaj minimum na kilka dni. Chce znów poczuć się szczęśliwa. Wie, że mimo wszystko tutaj może. Jest tylko problem z mieszkaniem. Aż tyle pieniędzy ze sobą nie brała, by było ją stać na hotel. Do Alexisa nie pójdzie, bo jakby to wyglądało... W tym momencie ją olśniło.
Sięgnęła do najmniejszej kieszeni w walizce. Sięgnęła po najlepszą rzecz, jaką mogła wziąć ze sobą do Hiszpanii.
Włożyła rękę do kieszeni i wyciągnęła z niej klucz. Klucz do mieszkania jej dziadka. Zostawiła go, bo wiedziała, że jeszcze jej się przyda. Oj, przyda się...
W pośpiechu wypiła kawę i udała się do mieszkania.
Pod kamienicą jak zwykle tylko kilka samochodów. Budynek ani trochę się nie zmienił. Nawet kolor nie wyblakł. Schody, ściany, obrazy, a nawet kwiaty wciąż te same.
Weszła na drugie piętro. Ujrzała ten korytarz i na samym jego końcu dwie pary drzwi. Drzwi od których wszystko się zaczęło.
Dwie cyferki jeden i dwa nadal wisiały na drzwiach. Delikatnie włożyła klucz i przekręciła. Otwierając je, poczuła zapach dziadka. Poczuła, że znów jest w domu.
Wszystko jest tak samo. Wieszak na kurtki po prawej stronie, za nim szafa nieco dalej ława i ten fotel... Nic się nie zmieniło. Oczywiście poza toną kurzu.
Po kilku chwilach zaczęła działać pewniej. Zamknęła drzwi i zaczęła chodzić po mieszkaniu.
Łazienka, jej pokój, pokój Rica. Czuła się tak jak te dwa lata temu. Tylko jednej osoby tutaj brakuje...
Gdy otworzyła okno i wpuściła pierwsze promienie słońca do tego mieszkania od dwóch lat, wiedziała, że tutaj zostaje. Choćby na zawsze!
***
Dobra. Wszystko pięknie, ładnie, ale chyba pora tutaj posprzątać. W takim syfie żyć nie będzie. To by było łatwe. Te sterty kurzu tak łatwo nie daly za wygraną. Wieczorem była wolna. Znów to mieszkanie wyglądało tak jak powinno. Już przyzwyczaiła się z myślą ponownego zamieszkania tutaj.
Około godziny dziewiętnastej postanowiła zaczerpnąć świeżego powietrza. Mieszkaniu też to się przyda. Zostawiła otwarte wszystkie okna i wyszła z mieszkania. Robiło się coraz chłodniej. O ile dwadzieścia pięć stopni w cieniu to chłodno. Sama nie wiedziała gdzie chce iść, ale nogi same ją prowadziły. Może raczej nie nogi, a serce...
Po kilku chwilach zatrzymała się przed bramami cmentarza.
-Cześć dziadku.
Powiedziała stojąc nad grobem Ricardo.
-Nie spodziewałeś się mnie tutaj, prawda?
Mówiła.
-Nie dziwię Ci się. Sama się sobie dziwię, że tutaj jestem. Znów.
Usiadła na grobie i zaczęła rozmawiać z dziadkiem. Opowiedziała mu wszystko. Mówiła o Laurze, Filipie i dziewczynkach. Mówiła o pracy, Asi, Maćku Kacprze... O Burczaku i Fernando... Opowiedziała mu jak tutaj się znalazła. Rozmawiała z nim tak, jakby siedział obok niej. Mimo, że wie, że jego nie ma, to przez cały ten czas czuła jego obecność przy sobie. Bo przecież on miał cały czas być przy niej. Obiecał jej to...
-Odświeżyłam nasze mieszkanie. Wygląda tak samo jak kiedyś. Obiecuję, że zadbam o nie. Obiecuję, że zadbam o siebie.
Powiedziała wstając z grobu.
-Obiecuję, że będę szczęśliwa.
Powiedziała i odeszła od dziadka.
Ta rozmowa była jej bardzo potrzebna. Czuła się bardzo dobrze.
Gdy dochodziła już do mieszkania, usłyszała dzwoniący telefon.
-/Halo?-/
-/Diana?! Gdzie ty jesteś?-/
To była Asia.
-/Spokojnie, wszystko w porządku-/
-/To dobrze, że chociaż u Ciebie. Wracamy do Polski-/
Powiedziała.
-/Jak to?! Dlaczego?!
-/Przez tego Fernando. Odwidziało mu się. Za półgodziny mamy samolot-/
-/Ale...-/
-/Chodź szybko na lotnisko-/
-/Asia, ty nie rozumiesz... Ja tutaj zostaje. Tutaj jest mój dom...-/
Nie usłyszała odpowiedzi ze strony przyjaciółki.
-/Jak spotkasz Laurę, to powiedz, że się z nią skontaktuje, jak tylko będę miała pieniądze na koncie. Kocham Cię Asia, chcę być z Wami w Polsce, al zrozum. Pracy już nie mam, po co mam wracać do kraju? Tutaj jestem szczęśliwa.-/
-/ Cieszę się Twoim szczęściem. Oczywiście przekaże. Bądź ostrożna. Też Ciebie kocham-/
Powiedziała i rozłączyła się.
Czas znów zacząć kolejny rozdział od nowa...
***
Wkładając klucz do zamka, zastanawiała się, co teraz dzieje się z dawnym mieszkaniem Alexisa. Miał je chyba sprzedać...
Cóż, teraz będzie tego kogoś sąsiadką, więc prędzej czy później się dowie.
Przekręciła klucz i weszła do mieszkania.
Nienawidziła ciszy. Żeby ją zagłuszyć włączyła telewizor. Działał. Prąd był, woda była... To znaczy, że Alexis cały czas musiał płacić rachunki za to mieszkanie, skoro wszystko działa jak należy.
Poszła do łazienki. by wziąć prysznic. Skoczna piosenka lecąca z komórki, która leżała na pralce sprawiała, że Dianie od razu poprawił się humor. Wszystko zepsuło się, gdy usłyszała otwierające się drzwi... Umarła z przerażenia! Kto to? Złodziej? A może ktoś tutaj mieszka, ona jak gdyby nigdy nic bierze sobie prysznic...? Ta! Gdzie! Przecież kto by mieszkał w takim syfie, jaki tutaj był... A może...? To Alexis!
Była taka uradowana, że wreszcie go zobaczy, że nawet nie wytarła się z wody, tylko zaraz po owinięciu się ręcznikiem wybiegła z łazienki.
Prawie nie wyrobiła zakrętu i mało brakowało, a wylądowałaby na podłodze z powodu mokrych stóp.
Stanęła przed drzwiami od łazienki. Ujrzała wysokiego mężczyznę ubranego w bluzę z kapturem i ciemne jeansy. Wyglądał przerażająco! Twarzy nie wdziała, bo w pokoju było ciemno. Widziała tylko... On ma młotek w ręce! On chce ją zabić! Morderca!
-Czego chcesz?
Wydukała z siebie próbując wejść do łazienki.
-Co tutaj robisz?!
Spytał podchodząc do dziewczyny.
Była tak przerażona, że wbiegła do łazienki i zamknęła się na klucz. Próbowała znaleźć komórkę w kieszeni od spodni. Ta! Ale zostawiła ją na kanapie. Brawo dla tej Pani...
-Wyjdź. Ja chcę tylko porozmawiać.
Powiedział niski męski głos.
-Tak jasne, a ten młotek to Ci do ozdoby?
Powiedziała opierając się o drzwi.
-Przybijałem obraz i usłyszałem szum. Nie przywykłem do tego, bo nigdy tutaj nikogo nie widziałem.
Mówił.
-I mam Ci niby uwierzyć?
-Wyjdź. Mam na imię Marc. Poznajmy się.
Powiedział. To imię wydawało jej się znajome... Nie wiedząc czemu, posłusznie wyszła. Przecież teraz mogło stać się wszystko! On mógł się na nią rzucić jak na kawał mięsa! Mógł ją pociachać tym młotkiem na małe kawałeczki! A to tylko nieliczne z możliwości...
-Marc...?
Powiedziała wychylając głowę zza drzwi. Chłopak stał kilka metrów od niej. Młotka już nie miał. Odłożył go na stół.
-No tak.
-Bartra?
Pytała dalej.
-Eeee? Znasz mnie?
Spytał zdziwiony.
-Maaaaaarc!
Krzyknęła i rzuciła się na szyję brunetowi.
-Matko, dziewczyno, co ty robisz?
Spytał zdziwiony odsuwając ją od siebie.
-Hej, Bartra, nie pamiętasz mnie? Diana, ta taka mała i słodka... Mówił robiąc minę, z której Marc zawsze się śmiał.
-Diśka!
Wrzasnął i podniósł brunetkę na ręce. Zaczęli się przytulać jak dobrzy przyjaciele, którzy nie widzieli się przez kilka lat. A oni tylko się kolegowali. Ale przecież to jest Hiszpan. Oni uwielbiają się przytulać.
-Dziewczyno, ty tutaj... Jak? Kiedy?
Pytał po odstawieniu brunetki na podłogę.
-Długa historia...
Zaczęła.
-Mam czas.
Powiedział i zamknął drzwi od mieszkania, które zostawił otwarte.
Usiedli wspólnie na kanapie w salonie. I zaczęła się cała opowieść o jej przyjeździe w te strony...
*__________*
I jest szósty ^^
Oglądaliście wczorajszy mecz? Ha! O co ja pytam... :D
Wspaniała inauguracja sezonu 13/14 :)
Pedro ma ślicznego synka. Dopiero drugi raz widzę jego zdjęcie i jaaaram się nim.
Bryan <3
A takiego zdjęcia to jeszcze nigdy nie widziałam. Oryginalny Pedrito :)
Chodź osobiście uważam, że jedno z naszych Barca Babys jest słodsze, a mianowicie :
Po prostu uwielbiam tego szkraba <3
Dobra, starczy o tych dzieciach.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał i wyrazicie swoją pozytywną opinię w komentarzu, dziękuję bardzo ^^.
AAAAA!!!!!
OdpowiedzUsuńBartra! Bartra! Baaaaaaaartraaaaa! AAAAAAA
Haha, sorry, poniosło mnie... ale..
Maaarc jest :D
Dzięki, dzięki dzięki :D
Mam nadzieję, że to ni tylko epizod w jego wykonaniu :D
*nie
UsuńA tak serio, to rozdział bardzo ciekawy i emm.. nieprzewidywalny?
Ten Carea, szef... Później Bartra!
Hahahaha, no nie mogę...
Bardzo fajne :D
I już nie mogę doczekać się kolejnego.
UsuńO czym oni będą rozmawiać przez tą całą noc...
Już się boję.
:D
Hahah, naprawdę jesteś nienormalna, już Cię lubię ^^.
UsuńTo teraz po kolei odpowiadam...
Nie, to nie tylko epizod, Marc jest jej sąsiadem więc będzie się pojawiał bardzo często :)
O czym będą rozmawiać... O czymś na pewno ;d
I nie ma czego się bać, no, może trochę... ;3
Dzięki za komentarze ^^
A! I kolejny pojawi się już niedługo. Bo wena mnie złapała i nie chce puścić więc muszę korzystać póki jest i pisać takie pierdoły jak to ^^.
Usuńsuper rozdział !!!
OdpowiedzUsuńMarc !!!!!!!!!
Uwielbiam twoje opowiadanie !!
Ale kiedy pojawi się Alexis ? Ja chce Alexisa ! :D
uuu, dziękuję ^^.
UsuńHahah, pojawi się, prawdopodobnie już w następnym. Taka szczęśliwa siódemeczka :)
Uuu :D Bartra..
OdpowiedzUsuńA gdzie Sanchez?
Ale tak to fajnie. Dobrze zrobiła ze Fernando i cieszę się, że nie załamała się stratą pracy.
Oby tak dalej!
Czekam na następny.
Laylla, a Villa będzie się jeszcze pojawiał? Bo we wcześniejszej części był tak częstym gościem...
UsuńBędzie? :]
Alexis się jeszcze pojawi, bądź spokojna ^^.
UsuńDiana to twarda sztuka, da sobie radę :3
A co do Davida, to nie wiem jak to będzie. Możliwe ^.^
Bardzo mi się podoba :P
OdpowiedzUsuńJak już tak każdy składa zamówienia, kogo chce mieć w tym opowiadaniu, to ja poproszę Jordiego <3
Zapewne to Cię nie zdziwiło, ale cóż :P
Rozdział prześwietny. Z każdym jest coraz lepiej.
Szkoda mi jej trochę... Ta praca, ten Fernando... Ale dobrze, że się nie poddała. Oby teraz było tylko lepiej :P
Czekam na następny.
Pisz go szybko :P
I pamiętaj, Alba.... :P
Hahah, ani trochę mnie to nie zdziwiło ^^.
UsuńDobrze! Będzie Jordi :)
Hahah, postaram się :D
Bardzo fajne :D
OdpowiedzUsuńI też przyznam, że baardzo lubię Milana. To jest po prostu cud nie dziecko <3
Jest przecudny :)
A co do rozdziału, to świetny :D
Oby była szczęśliwa.
Dokładnie! Ale nie ma co się dziwić... Po takich rodzicach? Shak prześliczna, Pique mega przystojny... To i Milan jest idealny *_*
UsuńDzięki za komentarz ^^.
tak rozdział jest bardzo fajny, ale ten szef :/ szkoda mi jej trochę...no, ale teraz już zaczyna nowy rozdział :D cieszę się, że została w Barcelonie :))
OdpowiedzUsuńOOOO *_*
OdpowiedzUsuńJak słodko było z tym Bartrą :p
Fajnie, że jest jej sąsiadem, mam nadzieje, że zakończy się nie tylko na tym ;p
Fajnie, że układa jej się, mam nadzieję, że już tak zostanie ;p
Czekam na następny.
Nie zakończy się tylko na tym... Tzn? ^^.
UsuńHeh, dzięki za komentarz.
Bardzo mi się podoba :D
OdpowiedzUsuńNie mogę już doczekać się następnego.
Życzę weny i pisz szybko.
Dziękuję bardzo i postaram się ^^.
UsuńPowiedz mi, jak ty to robisz, że Twoje opowiadanie jest takie zajebiste? No po prostu czytam go i cały czas się uśmiecham. (poza sceną z Careą) Jest tak świetne, że szczerze mogę przyznać, że jest ono najlepszym jakie czytałam, serio. Nawet zdarza mi się o nim rozmyślać przed snem <3
OdpowiedzUsuńJest cudne!
A gdyby jeszcze Borussię dodać, to chyba umarłabym z tego zadowolenia :D
Ale nawet jak nie ma BVB to i tak jest perfekcyjnie!
Z niecierpliwieniem czekam na następny ;p
*__*
UsuńAaawrr! ^^.
Dziękuję za przemiły komentarz, nie spodziewałabym się, że aż tak Ci się ono podoba... Jestem mile zaskoczona :P
Oj, już specjalnie dla Ciebie wspomnę coś o tej Borussii, nie proś tak ^^.
Dzięki raz jeszcze.