czwartek, 22 sierpnia 2013

7. Brakowało mi Ciebie...

Wszystko idzie w jak najlepszym kierunku. Powróciła do miejsca, które tak bardzo kochała, nareszcie czuje, że jest wolna, wie, że jest już bardzo blisko osób, za którymi tęskniła przez te dwa lata. Nareszcie jest szczęśliwa. Tylko, czy do szczęście w końcu okaże się stałe i prawdziwe? Czy odejdzie tak szybko jak przyszło? Cóż, poczekamy, zobaczymy.

***

Tak dobrze im się rozmawiało. Nawet nie zauważyli jak wybiła północ i trzeba było się pożegnać.
Rozmawiali praktycznie o wszystkim. O tym, co Diana robiła w Polsce, o jej pracy, rodzinie, przyjaciołach. Marc chciał wiedzieć wszystko!
A w szczególności to, czy ktoś więcej pojawił się w Diany życiu... Chciał wiedzieć najdrobniejsze szczegóły!
Ale Diana też nie była lepsza. Pytała się o jego pozycje w drużynie, o jego sprawy sercowe i wszystko co związane z nim. Najbardziej co zdziwiło Marca, to to, że Diana ani razu nie wspomniała o Alexisie. Jakby nie istniał. Dziwne...
-Patrz, już po północy. Chyba będę już się zbierał...
Powiedział Marc siedząc na kanapie.
-Faktycznie... Ale od dziś jesteśmy sąsiadami, to mam nadzieję, że często będziesz mnie odwiedzał.
Powiedziała.
-Albo ty mnie!
Odpowiedział ze śmiechem.
Cóż, oboje chcieli zostać jeszcze w swoim towarzystwie, ale żadne nie chciało tego powiedzieć. Czemu? Może nie chcieli się narzucać?
Już po chwili Marc stał przy drzwiach wyjściowych i miał zamiar nacisnąć na klamkę, gdy odezwała się Diana.
-Marc...? Mam do Ciebie prośbę...
Zaczęła.
Marc stał przy drzwiach wpatrując się w postać brunetki.
-Mógłbyś nie mówić Alexisowi, że tutaj jestem?
Spytała nieśmiało.
-Jeśli chcesz... Nie powiem.
-Dziękuję! Kochany jesteś!
Powiedziała i po podejściu do bruneta pocałowała go w policzek i "delikatnie" wypchała go z mieszkania. Była bardzo zmęczona, a wiedziała, że nie uniknie pytań ze strony obrońcy o powód jego milczenia o jej przyjeździe. Cóż. Trzeba pozbyć się problemu.
Po przekręceniu kluczyka w drzwiach i pozamykaniu okien, które były cały ten czas otwarte przyszła pora na sen. Jakże wyczekany.

***

Pierwsza noc w tym mieszkaniu od dwóch lat... Budząc się w swoim dawnym łóżku, miała nadzieję, że już zawsze będzie się budziła w tym mieście. Tak bardzo by tego chciała...
Środa. Środek tygodnia. Już coraz bliżej weekend.
Pora doprowadzić swoje ciało do porządku. Poranna toaleta, makijaż, ubiór, fryzura. Gotowe. Śniadania nie jadła, więc miała czas na obejrzenia wiadomości.
Jak zwykle nic nowego. Włączając telewizor miała nadzieję, na zobaczenia Alexisa. Niestety, tym razem się nie udało.
Nie da się ukryć. Strasznie jej się nudziło. Nie miała gdzie pójść, z kim porozmawiać. Była kompletnie sama. Tylko Marc...
Chcąc nie chcąc stanęła pod jego drzwiami i zapukała. Już po kilku sekundach jej otworzył.
-Cześć mała!
Powiedział i przytulił brunetkę do siebie.
-Wchodź. Rozgość się.
Powiedział i zrobił miejsce, by dziewczyna weszła do środka.
Mieszkanie sporo się zmieniło. Jasne ściany, które zapamiętała, zmieniły się w jaskrawe kolory. Meble bardziej nowoczesne i ciemniejsze, wszystko wygląda tutaj inaczej.
-Chcesz coś do picia?
Spytał się.
-Nie dziękuję.
Powiedziała i zaczęła rozglądać się po mieszkaniu.
Marc zajął pokój Alexisa. Granatowe ściany i białe meble idealnie się komponowały. Pokój Nathana został zamieniony na pokój gościnny, a siłownia nadal jest siłownią.
-Dużo tutaj pozmieniałeś...
Powiedziała chodząc po mieszkaniu.
-Tylko odświeżyłem.
-Długo już tutaj mieszkasz?
-Z półtora roku już będzie...
Powiedział.
-Chodź, chcę Ci kogoś przedstawić.
Powiedział i po złapaniu dziewczyny za rękę pociągnął ją w kierunku balkonu.
Myślała, że zaraz pozna wybrankę serce Marca. Jakąś wysoką niebieskooką blondynkę. Oj, pomyliła się, pomyliła...
-To jest najważniejsza kobieta w moim życiu. Nina.
Powiedział.
Pies? Tego się nie spodziewała.
-Eee... Cześć?
Powiedziała zakłopotana.
-Nie bój się, nie gryzie.
Powiedział i przytulił się do psa.
Marc miał niemałe schizo na punkcie Niny. Zawsze zabierał ją ze sobą. Ona była zawsze na pierwszym miejscu. Kochał ją jak mało kogo. Oj, jego przyszła kobieta będzie miała niemałą konkurencję...
Całe przedpołudnie spędziła na rozmowie z Marcem i zabawą z Niną. Okazała się bardzo przyjaznym i słodkim psem, tak jak mówił Bartra.
-Hej, Diana, o siedemnastej mam trening, może wpadniesz? Wszyscy się ucieszą, a Sanchez to już w szczególności.
Zaczął gdy Diana szykowała się do opuszczenia jego mieszkania.
-Nie, wiesz... Dziękuję, ale to nie jest najlepszy pomysł. Do Alexisa chciałam przyjść dziś wieczorem i raczej przy tym zostanę.
Odpowiedziała.
-No dobrze. O dziewiętnastej nam się kończy trening. Więc jak coś to on kogo dwudziestej dopiero będzie w domu.
Odpowiedział.
-Dobrze. Dzięki za miło spędzony czas, zobaczymy się jeszcze później bądź jutro?
-Daleko nie mamy.
Powiedział ze śmiechem.

***

Obiad zjadła na mieście. Nie miała pieniędzy, by zrobić jakieś większe zakupy, ani nawet mniejsze. A w restauracji była tak częstym klientem, że właściciel pozwolił wziąć obiad "na kreskę".
Dochodziła dziewiętnasta. Dopiero teraz zorientowała się, że praktycznie cały dzień spędziła na oglądaniu telewizji. Cóż, tak się dzieje, jak jest się samemu...
Gdy oglądała po raz setny ten sam serial, przypomniały jej się słowa Marca, że o dwudziestej Alexis powinien już być w domu. Cóż, trzeba mu przypomnieć o swoim istnieniu.
Założyła czarny sweter, włożyła komórkę do kieszeni i po przekręceniu kluczyka w drzwiach wyszła z mieszkania.
Dom Alexisa znajdował się kawałek dalej. Dość spory kawałek. Chcąc nie chcąc musiała zamówić taksówkę. Na dnie kieszeni znalazła ostatnie dwadzieścia euro. Powinno wystarczyć. A jak nie, to będzie kombinowała.
Stanęła przy głównej ulicy i machnęła ręką. Taksówka zatrzymała się już po kilku sekundach.
-Dzień dobry.
Powiedziała i weszła do samochodu.
-Poproszę na Carrer del Miracle.
Powiedziała i zapięła pasy.
-Się robi.
Odpowiedział z uśmiechem brązowowłosy Hiszpan.
-Pani na wakacje?
Spytał.
-Można tak powiedzieć, chodź nie do końca. Długa historia.
-Mogę Pani polecić świetną restaurację. Naprawdę jest godna zostawienia tam kilku euro.
Powiedziała patrząc się przed siebie.
-Nie dziękuję, mam już jedną swoją ulubioną. Iberia Cafe się nazywa.
Powiedziała patrząc się przez szybę.
-Właśnie tą chciałem Pani polecić! Cóż ja zbieg okoliczności.
Powiedział i spojrzał w górne lusterko, by przyjrzeć się swojej pasażerce. Po jej zobaczeniu szeroko otworzył oczy ze zdziwienia i przez chwilę nie mógł wydusić z siebie ani jednego słowa. W końcu się przełamał.
-Diana?! To naprawdę ty?
Spytał.
-Tak?
Odpowiedziała. Nie miała pojęcia skąd ten mężczyzna ją zna. Sama nie mogła mu się przyjrzeć, bo siedział do niej tyłem, poza tym miał czapkę na głowie, a w lusterku jego odbicia nie widziała.
-Co Cię tutaj sprowadza?
Pytał dalej.
-Ale przepraszam, kim Pan jest?
Przerwała mu.
Akurat stali w korku. Taksówkarz ściągnął czapkę i odwrócił się twarzą do brunetki.
-Teraz mnie poznajesz?
Aż ją zamurowało. Spodziewała się każdego, ale nie jego. Tylko nie jego...
-Nathan...
Wyszeptała.
-Jeszcze imię pamiętasz.
Powiedział śmiejąc się. Nie przypuszczałaby, że wsiadając do taksówki w tak dużym mieście trafi akurat na niego. Nawet nie wiedziała, że jest taksówkarzem! Kiedyś miał marzenia, by zostać piłkarzem... Marzenia nie zawsze się spełniają..
-Co u Ciebie? Wszystko dobrze?
Pytała.
-Można tak powiedzieć. Nie narzekam, chodź mogłoby być lepiej.
-Eloy zdrowy?
Nie sądził, że spyta o niego. O wszystko, a nie o niego...
-Tak, już wielki facet z niego. Prawie trzy lata.
Mówił z uśmiechem.
Rozmawiali jeszcze przez chwile. Niby o wszystkim, a jednak o niczym. Cóż, dziwnie jest pytać się o życie prywatne swojego byłego chłopaka...
-Jesteśmy na miejscu.
Powiedziała zatrzymując się pod domem Alexisa.
Zdziwił ją ten widok. Chciał by, zawiózł ją tylko na początek ulicy, a on aż pod sam dom... Cóż, nie trudno było się domyśleć do kogo jedzie.
Wysiadła z samochodu i sięgnęła do kieszeni, by zapłacić.
-Nie trzeba. Na mój koszt.
Powiedział i po przesłaniu uśmiechu ruszył w drogę powrotną.
Nathan nic się nie zmienił. No, może poza tym, że jest bardziej męski. Pomaga mu w tym kilkudniowy zarost i lekko dłuższe włosy. Nadal bardzo jej się podobał, nad tym nie mogła zapanować...

***

Dom Alexisa. Piękny, tak jak go zapamiętała. Biały, dwupiętrowy z balkonem i pięknym ogrodem.
Podeszła do bramy. Była otwarta. Musiał dopiero wrócić, bo nawet samochodu nie wprowadził do garażu.
Weszła przez otwartą bramę. Nie wiedząc czemu, bała się. Ostatni raz widziała go ponad pół roku temu. Pisali ze sobą, ale patrzenie w monitor to nie to samo co spotkanie na żywo...
Stanęła przed brązowymi drzwiami z szybą. Było widać przez nią duży, jasny salon z wyjściem na taras. Zapukała i odsunęła się kilka kroków do tyłu.
-Idę!
Usłyszała krzyk dochodzący z pietra domu.
Denerwowała się, jakby co najmniej zdawała najważniejszy egzamin w jej życiu. Bała się, chodź nie było czego.
Alexis otworzył drzwi. Był w samym ręczniku w kolorowe kaczuszki, a włosy i klatkę piersiową miał całą mokrą. Wytłumaczenie było jedno. Brał prysznic po treningu.
Jakby to było zaplanowane. Poznała go w ten sam sposób. Też wyszedł do niej w ręczniku, cały mokry. Przypadek? Nie sądzę.
-Cześć?
Spytała nieśmiało patrząc na przemoczoną twarz piłkarza.
-D-d-d... DIANA?!
Wrzasnął jak opętany i szeroko otworzył swoje usta.
Brunetka tylko stała i nie wiedziała co ma powiedzieć, jak się zachować.
-Matko Katalońska! Diśka!!!
Krzyczał i zaczął przytulać dziewczynę do siebie. Takiej reakcji właśnie się spodziewała. Bardzo chciała, by ucieszył się na jej widok i tak też się stało.
-Alex, udusisz mnie...
Powiedziała łapiąc oddech.
-Diśka! Ty tutaj! Kiedy!
Krzyczał.
-Może wjedziemy do środka?
Spytała i nie czekając na odpowiedź weszła do domu Alexisa.
-No nie wierzę! Od kiedy? Czemu nie przyszłaś wcześniej! Na ile zostajesz! Diaaaanaaa!
Krzyczał patrząc na przerażoną dziewczynę.
-Wiesz, Alex... Nie żeby mi to przeszkadzało... Ale coś Ci widać...
Powiedziała uśmiechając się i wskazując na leżący ręcznik na podłodze.
Sanchez spojrzał w dół. Faktycznie był całkiem nagi, a ręcznik leżał na podłodze. Bez pośpiechu go podniósł i owinął tam gdzie powinien być.
-Nie mam się czego wstydzić!
Powiedział ze śmiechem.
-Oj, wiem!
Powiedziała zadowolona śmiejąc się.
-Masz chwilę?
Spytała.
-Dla Ciebie zawsze!
-To idź się ubierz. Przygotuję kolację i porozmawiamy.
-Robi się!
Krzyknął i pobiegł na piętro do swojego pokoju. Diana w tym czasie wzięła się za robienie kolacji. Z tego co znalazła w lodówce Sancheza nie dało rady nic zrobić. Na szczęście znalazła w jego szafce placki tortilli i parę warzyw. Zrobiła szybką, zdrową i pyszną tortillę wegetariańską.
Po nałożeniu jej na talerze zajęła miejsce przy pięcioosobowym stole.
Siedziała i czekała na Alexisa
Jego dom właściwie nic się nie zmienił. Wszystko po staremu, tylko doszło kilku zdjęć na komodzie. Głównie Sancheza i jego rodziny. Ale siebie też tam odnalazła...
Stojąc przy komodzie poczuła dziwny dotyk na swoim kolanie. Spojrzała w dół.
-Sunny?
Spytała i zaczęła głaskać psa.
-Ale ty wyrosłaś!
Mówiła schylając się do Goldena. Sunny zapamiętała jako szczeniaka. Małego i słodkiego. Teraz jest przynajmniej dwa razy większa.
-Zmieniła się, co?
Usłyszała głos dochodzący zza jej pleców. Na schodach o poręcz stał opart Sanchez. Nie był już nagi, a szkoda... Na jego ciele pojawiły się jeansy i czerwona koszulka z nadrukiem.
-I to jak! Jest śliczna.
Powiedziała.
-Chodź, zrobiłam kolację.
Dopowiedziała i podeszła do stołu.
-Kolację? Jak? Przecież ja nic w lodówce nie miałem!
-Przesadzasz...
Powiedziała i ugryzła kawałek tortilli.
-Powiedz, jak się tutaj znalazłaś?
Pytał.
-Wiesz... Przyjechałam tutaj służbowo. Mieliśmy klienta z Barcelony... Ale tak wyszło, że wyrzucili mnie z roboty. I nie miałam pieniędzy, by wrócić do kraju. A przypomniało mi się o Tobie i o kluczu, który miałam w torbie od mieszkania dziadka. I tak jestem!
Powiedziała. Ale to Alexisowi nie wystarczyło. Chciał wiedzieć wszystko. Prawie jak Marc. Siedziała i spowiadała mu się ze swojego życia przez blisko półtorej godziny. Sanchez cały czas siedział wpatrzony w nią i słuchał z zaciekawieniem.
Po tym, jak opowiedziała mu wszystko, dosłownie wszystko przyszła pora na niego.
-No, Sanchi, a co u Ciebie? Co się zmieniło?
Pytała. Przez chwilę pomyślał, zastanowił się... Ale do tej jego pustej makówki nic nie wpadło.
-A właściwie to nic nowego.
Powiedział wzruszając ramionami.
-Kpisz sobie?! Ja tutaj prze prawie dwie godziny Ci nawijam, a ty, że nic nowego? Nie rozśmieszaj mnie...
Powiedziała.
-No dobra... To... No, ale u mnie naprawdę nic nowego.
Dodał robiąc kocie oczy.
-Nie chcesz, nie mów. I tak się dowiem.
Tego właśnie bał się najbardziej...

***

Siedzieli na kanapie i rozmawiali prawie do trzeciej nad ranem. Było im tak dobrze. Tak bardzo im tego brakowało.
Gdy już oboje czuli, że czas spać, przykryli się kocem. Alexis leżał z brzegu łóżka, z jedną nogą wiszącą w powietrzu, a Diana wcisnęła się w małą przerwę między nim, a oparciem łóżka. Przytuliła się  jego umięśniony tors i zasnęła bez najmniejszych problemów.
-Wiesz, brakowało mi Ciebie, cholernie mi Ciebie brakowało...
Powiedział Alexis głaszcząc Dianę po głowie. Nie usłyszał odpowiedzi. Domyślił się, że zasnęła. Zrobił to samo. W takim towarzystwie chciał zasypiać już zawsze...

***

Obudziły ich promienie słońca padające na ich twarze. Dzień dobry moi drodzy!
-Jak się spało?
Spytał się Alexis, czując ruchy Diany na swoim ciele.
-Dobrze...
Wyszeptała zaspana brunetka.
Minęło trochę czasu, zanim doszli do siebie po przebudzeniu. Później trzeba było doprowadzić swoje ciało po porządku.
-Zjesz ze mną śniadanie?
Krzyknął Alexis, gdy Diana poszła do łazienki.
-A ponoć nic nie masz w lodówce!?
-Dla Ciebie coś się znajdzie!
-Ale ma być dobre!
Krzyczeli do siebie przez kilka chwil, po czym zajęli się tym, czym powinni, a mianowicie Alexis zabrał się za robienie śniadania, a Diana za robienie sobie na bóstwa.
-Pięknie wyglądasz.
Powiedział Alexis, gdy ujrzał schodzącą ze schodów brunetkę.
Dziewczyna tylko spojrzała na swoje ciało. Miała na nim czarne jeansy i meczową koszulkę Alexisa, którą bez pytania zabrała mu z szafy.
-Dziękuję. Pożyczyłam koszulkę, nie gniewasz się?
Spytała siadając do stołu.
-Jakoś przeżyję.
Odpowiedział z uśmiechem.
Alexis naprawdę się wysilił. Przygotował na śniadanie malutkie kanapeczki plus trzy sosy do wyboru.
-Smacznego.
Powiedział siadając obok brunetki.
Trzeba przyznać, było dobre. Aż za bardzo!
-Co dziś masz w planach robić?
Zaczął Sanchez.
-Wiesz, nie zastanawiałam się jeszcze nad tym.
Powiedziała jedząc kanapki.
-Chciałbym Ci kogoś przedstawić...
Zamurowało ją. O kim on może mówić? Może o psie tak samo jak Bartra... Znów się pomyliła.
-Mam się bać?
Spytała uśmiechając się.
Alexis nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się pod nosem.
-Dlaczego dopiero teraz przyjechałaś? Nie mogłaś kilka miesięcy wcześniej?
Spytał.
-A co to za różnica? Jestem, to jestem. Powinieneś się cieszyć, a nie jeszcze marudzisz...
-Oj uwierz, jest różnica...
Powiedział spuszczając głowę w dół.
Dziwne zachowanie z jego strony. Zauważyła to od razu. Ale może nie ma się czego bać? Oby...
-Masz czas koło południa?
Przerwał po kilku minutach niezręczną ciszę brunet.
-Jasne.
-W Iberia Cafe jak zawsze?
-Czemu nie.
-Będę czekał o szesnastej.
Ciekawe co on może chcieć. Jakby nie mógł jej tego powiedzieć teraz, w domu. Tylko wymyśla jakieś restauracje. Może, by nie zaczęła krzyczeć na niego i go bić? Może bał się jej reakcji? Może...

*_________*

I pojawił się wyczekany Sanchez! Cieszmy się wszyscy razeeem! ^^.
Dobra, a tak serio to ten rozdział nie wyszedł mi tak jak chciałam. Osobiście uważam, że jest o wiele gorszy niż wszystkie poprzednie.
Mimo wszystko, liczę na Wasze komentarze i mam nadzieję, że będą pozytywne :)

Plus jeszcze:

 Czy to nie jest słodkie? *_*

17 komentarzy:

  1. I w końcu doczekaliśmy się Alexisa! Juupi! :P
    Oj, wcale nie jest gorszy niż poprzednie, nie znasz się, jest bardzo fajny :P
    Fajnie, że Alexis tak się ucieszył z jej przyjazdu. Widać, że jest dla niego ważna. Tylko, kogo on jej chce przedstawić... Cóż, znając Ciebie to znów zaskoczysz.
    Z niecierpliwieniem czekam na następny :P

    OdpowiedzUsuń
  2. http://toniesenfcbarcelona.blogspot.com/2013/08/rozdzia-14.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajne :D
    Zdziwiło mnie to, że tak dobrze jej się rozmawiało z Nathanem. Przecież bardzo ją zranił, a ona była tak miła dla niego... Oby znów nie dała mu się uwieść... Chodź może się zmienił..
    A co do Alexisa, to jestem ciekawa kogo chce jej przedstawić i dlaczego żałował, że nie przyjechała kilka miesięcy wcześniej. Pewnie o jakąś dziewczynę chodzi... Zgadłam?
    Ale i tak bardo mi się podoba i nie sądzę, by był najgorszym, ty nie piszesz złych rozdziałów, wszystkie są świetne :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz.
      A co do Twojego pytania, to odpowiem tak: jeszcze nie wiem czy zgadałaś, gdyż sama tego jeszcze nie wiem :D
      Ja nie planuje losów bohaterów na przyszłość, gdyż gdy już pisze rozdział i tak wychodzi całkiem inaczej ^^
      Oczywiście mam już szkic następnego rozdziału, ale jeszcze wszystko może się zmienić, także czy to będzie dziewczyna, jeszcze nie wiem :)

      Usuń
  4. tak !!!!!!!!!!! jest Alexis !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    Rozdział super jak zawsze, ciekawe kogo jej przedstawi, czekam na nowy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah :D
      Było mówione, że będzie. Poza tym, opowiadanie bez Sancheza jest beznadziejne ^^.

      Usuń
  5. Bardzo fajnie :D
    Ciekawe, czy coś będzie z Nathanem.. Szczerzę, to bym chciała. Bardzo go polubiłam i ogólnie uważam, że pasuje do Diany. Fajnie by było, gdyby spróbowali znów, ale tym razem by im wyszło :)
    Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też to jakiś pomysł jest, zastanowię się nad tym ^^
      I osobiście też bardzo Nathana lubię, mimo wszystko go lubię :P

      Usuń
  6. bardzo fajny rozdział :) ciekawe kogo jej przedstawi ?! może już się z kimś związał ?! czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej. :) Twój blog jest świetny. Masz bardzo fajny i lekki styl pisania. Jestem wielką fanka twojej historii i Diany od samego początku :) Nie wiem czemu nie dałam o sobie znać wcześniej :D Ale pisze teraz ;) przede wszystkim masz u mnie duży plus za Alexisa :D ciekawość mnie zżera kogo Alexis chce przedstawić Danie. Moja wrodzona intuicja ( której prawdopodobnie nie mam xd) podpowiada mi że będzie to dziewczyna :D Tak więc do następnego i pozdrawiam serdecznie :** :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :D
      I tak, opowiadania bez Sancheza to nie opowiadanie ^^
      Dzięki raz jeszcze i mam nadzieję, że od teraz będziesz tutaj częściej zaglądać :3

      Usuń
  8. Świetny! Zresztą jak zawsze! :P
    Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo fajny, wcale nie najgorszy :>
    Jeśli już jest Alex, był Marc to teraz jeszcze Jordi :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo fajne :D
    I dobrze, że Marc jest ;d
    Widziałam go już w "bohaterach" i baardzo się cieszę, że tam się znalazł.
    Rozdział bardzo mi się podoba i czekam na więcej.
    Pisz szybko ;)

    OdpowiedzUsuń